• Zwiększ rozmiar czcionki
  • Domyślny  rozmiar czcionki
  • Zmniejsz rozmiar czcionki

Witamina D

Email Drukuj PDF

Najważniejsza z witamin - Witamina D

Pod wpływem promieni słonecznych zachodzi naturalna synteza tej witaminy w skórze. Przy umiarkowanym wystawianiu skóry na działanie słońca w organizmie człowieka powstaje dziennie
1500 do 4000 j.m.

Zalecane jest codziennie półgodzinne wystawienie się na słońce przy odsłonięciu co najmniej połowy powierzchni ciała. Ponadto trzeba zrezygnować z kremów z filtrem, który ogranicza dopuszczanie promieni słonecznych do skóry. Jeśli korzystasz ze słońca przed godziną 10-tą i po 16-tej, stosowanie kremów nie jest konieczne. W godzinach 10.00 – 16.00 w gorących miesiącach należy przebywać w cieniu.

Dawniej i dziś – pozycja witaminy D w medycynie

Do niedawna w medycynie powszechnie uznawano ważną rolę witaminy D jedynie w niewielu sprawach:

  • w ochronie przed krzywicą u dzieci,

  • w zachowaniu właściwej gospodarki wapniowej i fosforowej w organizmie,

  • w zapobieganiu osteoporozie.

Jednakże badania naukowe wykazały o wiele szerszy zakres funkcji, jakie spełnia ta witamina i skutków jej niedoboru.

Jakie funkcje spełnia w organizmie witamina D3

Witamina D3 jest niezbędna do regulowania różnych procesów w tkankach i narządach. Umożliwia sprawne działanie układu immunologicznego. Poprawia wchłanianie wapnia i fosforu w układzie pokarmowym, co prowadzi do niezbędnej zawartości tych pierwiastków w organizmie. Wapń jest potrzebny do właściwego przebiegu procesów metabolicznych w komórkach. W przypadku niedoboru wapnia organizm wziąłby go z kości. Rola witaminy D3 w zapobieganiu osłabiania kości jest więc bezcenna.

Wpływ witaminy D3 na sferę psychiczną człowieka

Znaczenie sfery psychicznej, emocjonalnej dla zdrowia człowieka jest wciąż jeszcze za mało zauważane. Depresję uznano za epidemię XXI wieku. Coraz powszechniejsza jest nerwica lękowa. Dlatego na baczną uwagę zasługują wyniki badań naukowców z różnych krajów na temat związku niedoborów witaminy D z depresją i nerwica lękową. Poziom witaminy D we krwi u osób cierpiących na tego typu dolegliwości okazał się on niższy niż u osób zdrowych. W krajach skandynawskich, gdzie dni są krótkie i mniej okazji do przebywania na słońcu, depresja występuje stosunkowo często. Tamtejsi lekarze zalecają cierpiącym na depresję duże dawki dobrze przyswajalnej witaminy D.

Skutki niedoboru witaminy D3 w sferze cielesnej

Wynikiem niedoboru witaminy D3 może nie tylko krzywica u dzieci oraz osteoporoza i złamania kości u dorosłych. Mogą to być również takie skutki, jak m.in.:

  • astma,

  • zawały serca, udary mózgu, nadciśnienie,

  • stwardnienie rozsiane,

  • reumatoidalne zapalenie stawów,

  • cukrzyca,

  • nowotwory złośliwe,

  • przyśpieszenie procesu starzenia.

Kobiety ciężarne i matki karmiące piersią

Dla dziecka rozwijającego się w łonie matki, a potem karmionego piersią odpowiedni poziom witaminy D u matki jest sprawą niezwykle ważną. Niedobory tej witaminy w organizmie matki zwiększają ryzyko nie tylko krzywicy i osteoporozy u dziecka. Mogą spowodować także zaburzenia w rozwoju mózgu dziecka.

Witamina D w pożywieniu

Witamina D znajduje się w takich produktach spożywczych, jak tłuste ryby, wątroba, żółtka jaj. Jednakże zjadamy ich za mało lub z różnych powodów niewystarczająco je przyswajamy ze spożytego pożywienia. Dlatego konieczne jest suplementowanie. Szacuje się, że 90 % Polaków ma zbyt niski poziom witaminy D w organizmie. Na świecie problem ten dotyczy około 1 miliarda ludzi.

Dawki witaminy D3

Dawkowanie witaminy D3 w celach profilaktycznych i leczniczych jest zagadnieniem, wokół którego jest wiele kontrowersji. Są duże różnice pomiędzy dawkami zalecanymi przez różnych ekspertów i instytuty naukowe. Przyjmuje się na ogół, że:

  1. Dawka profilaktyczna, stosowana w okresie od października do kwietnia u osób rzadko przebywających na słońcu, powinna wynosić 1000 j.m. (po angielsku 1000 IU). Podobna dawkę profilaktyczną należy stosować u osób powyżej 65 roku życia, ponieważ wraz z wiekiem zmniejsza się zdolność wytwarzania tej witaminy w skórze pod wpływem promieni słońca oraz przyswajania jej z pożywienia.

  2. Jeśli występują schorzenia związane z niedoborem witaminy D3 lub niedobór tej witaminy stwierdzony badaniami biochemicznymi, stosuje się dawki lecznicze. Mogą one wynosić od 4000 j.m. nawet do 50 000 j.m. Tak duże dawki powinny być stosowane tylko do chwili, gdy poziom witaminy D3 stanie się odpowiedni.

Witamina D3 ma tak pozytywny wpływ ma na sferę emocjonalna i ciało człowieka, że można ją nazwać witaminą długowieczności i radości życia. Jeśli prowadzimy tryb życia, w ramach którego nie wystawiamy skóry na działanie promieni słonecznych, możemy cierpieć na jej niedobór. Warto wykonać badanie oznaczające poziom tej witaminy – uzupełnienie jej do właściwych poziomów z pewnością przełoży się na poprawę naszego stanu zdrowia.

Opracowali: Jan Pokrywka i Filip Żurakowski, Wrocław 2015 r.


Witamina D - jej niedobór to prawdziwa epidemia!!!

Czy znasz swój poziom witaminy D? Czy kiedykolwiek słyszałeś o tym, że można zbadać poziom tej witaminy we krwi? Tymczasem w całym twoim życiu może to być najbardziej opłacalne badanie przeprowadzone dla twojego zdrowia. Proszę nie zatrzymuj poniższej wiedzy o witaminie D tylko dla siebie, daj szansę innym, aby zrozumieli, dlaczego witamina D jest „czarodziejską różdżką” dla naszego organizmu! Sama zrozumiałam to, gdy zaczęłam suplementować naturalną witaminę D3, po przeczytaniu książki dr Sarfraz Zaidi „ Witamina D kluczem do zdrowia”, niniejszy post jest min. recenzją tej właśnie książki.

źródło: Księgarnia Selkar.pl


Wszyscy wiedzą, że witamina D zapobiega krzywicy u dzieci, ale mało kto jest zorientowany, że nie przestaje być potrzebna u osób dorosłych, zabezpieczając ich przed chorobami naszej cywilizacji. Badania wykazały, że niedobór witaminy D jest zjawiskiem bardziej powszechnym niż wcześniej sądzono. W rzeczywistości problem ten urósł do rozmiarów pandemii na skalę światową co zdaje się być prawdopodobnym wyjaśnieniem szerzenia się takich chorób jak m.in. zespół chronicznego zmęczenia, osłabienie siły mięśniowej, choroby serca, nadciśnienie, choroby układu krążenia, choroby tarczycy w tym zapalenie tarczycy Hashimoto, cukrzyca, osteoporoza, rak, astma, przedwczesne urodzenia, autyzm, reumatoidalne zapalenie stawów, choroby autoimmunologiczne, infekcje, gruźlica, PMS, migreny, krótkowzroczność, depresje, choroba Alzheimera, stwardnienie rozsiane, a nawet otyłość.
Właściwe dawkowanie witaminy D wpływa korzystnie na nasze zdrowie, ponieważ nie tylko pomaga leczyć, ale przede wszystkim zapobiegać większości tego typu chorób, dlatego tak niezwykłe ważna dla naszego zdrowia w naszej szerokości geograficznej jest jej odpowiednia suplementacja. Niestety, witamina D jest przez większość lekarzy niedoceniona, a pozostała część lekarzy suplementuje ją przez cały rok, niestety zapominając polecać ją swoim pacjentom! 


100 lat temu ogromna większość ludzi zarabiała na życie pracując pod gołym niebem, a obecnie większość czasu spędzamy w pomieszczeniach odcięci od dobroczynnego działania promieni słonecznych. Niestety większość z nas nie tylko nic nie wie o dobroczynnym wpływie witaminy D, ale co gorsze nie zdaje sobie sprawy, że ma jej ostry niedobór. Niedobór witaminy D występuje we wszystkich przedziałach wiekowych, od noworodków po osoby starsze, bez względu na rasę czy narodowość. Na przykład w bardziej niż Polska nasłonecznionym USA aż 70 proc. ludzi cierpi na chroniczny niedobór witaminy D, a kobiety w ciąży aż w 80 proc. Czy sądzicie, że w mniej nasłonecznionej Polsce mamy lepszą sytuację? Problem niedoboru witaminy D nie dotyczy wyłącznie Amerykanów czy Polaków, lecz jest zjawiskiem o zasięgu globalnym. Polska ze względu na położenie geograficzne ma gorsze nasłonecznienie niż USA (leżymy na tej samej szerokości geograficznej, na jakiej leży Wielka Brytania). Mamy więc mniej szans na pozyskanie tej witaminy ze słońca niż Amerykanie. A według danych reprezentatywnych, zebranych w okresie 1992-2001, zbyt niski poziom tej witaminy stwierdzono aż u 90% populacji dorosłych Brytyjczyków. W obliczu tak porażających statystyk trudno nie zgodzić się ze stwierdzeniem że niedobór witaminy D jest prawdziwą epidemią dzisiejszych czasów. Co więcej, istnieje duże prawdopodobieństwo, że obecnie jest to zjawisko bardziej powszechne, niż jakakolwiek inna choroba. Prawda jest taka, że w sezonie letnim wystarczyłoby pokazać się słońcu między godziną 10 do 16 w stroju kąpielowym przez 15 - 20 minut, by nasza skóra wyprodukowała aż 20.000 jednostek witaminy D3. Wystarczyłoby 3 razy na tydzień, aby zebrać pewne zapasy i zabezpieczyć się przed zdrowotnymi kłopotami przynajmniej w okresie letnim (zobaczcie proszę film Akademickiej Telewizji Naukowej na końcu tego artykułu). Oczywiście można czas opalania przedłużyć, na przykład do jednej godziny lub do zrumienienia się skóry, co jest naturalnym sygnałem ostrzegawczym. Pamiętajmy lekkie zaczerwienienie skóry jest sygnałem od naszego organizmu do zaprzestania dalszego opalania się w tym dniu. Owszem możesz nadal przebywać na plaży, ale w ubraniu. Dłuższe opalanie i tak nie wyprodukuje większego zapasu D3, bo zniszczy go "złe" UVA.
Ten właśnie cudowny środek, przez kilka miesięcy w roku jest darmowy, gdyż pochodzi ze słońca. Natomiast  poza sezonem jest dostępny w postaci suplementów, jeśli nie macie sprawdzonego preparatu to polecam ten, który ja stosuję: 
(D-drops liquid vitamin D) - wyprodukowany jest z naturalnych składników, nie zawiera cukru, sztucznych substancji słodzących oraz barwników. Posada certyfikaty FDA i GPM. Jest bardzo wydajny 30 ml to, aż 1000 kropli! Zawiera najbardziej aktywną formę witaminy D3 w postaci płynnej z kroplomierzem ułatwiającym dawkowanie. Jedna kropla preparatu to 10 mcg  (tj. 400 IU  - jednostek międzynarodowych) witaminy D3. W Polsce zalecana dawka dla dorosłych to 2000 IU.
Witaminę D należy przyjmować razem z posiłkiem zawierającym tłuszcze, ponieważ wtedy jest lepiej wchłaniana.
Aby nabyć preparat D-drops liquid vitamin D wystarczy założyć konto w sklepie firmowym CaliVita. Można tego dokonać rejestrując się przez
ten formularz

W razie pytań napisz:  Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.  

photo credit: Paulo Brandão via photopin cc


Warto również wiedzieć, że Witamina D (tak naprawdę nie jest witaminą tylko hormonem) wytwarzana jest w komórkach skóry (naskórka) z organicznego związku chemicznego o nazwie 7-dehydrocholesterol (bardziej znanego jako prowitamina D3), pochodnej cholesterolu, co stanowi zaprzeczenie panującego obecnie przekonania, że cholesterol jest substancją szkodliwą. Jak się okazuje związek ten w rzeczywistości daje początek wielu pożytecznym hormonom w organizmie. Jeśli światło słoneczne padnie na naszą skórę, to zawarte w tym świetle promieniowanie ultrafioletowe typu UVB przekształca tę prowitaminę, w konsekwencji zmieniając ją w witaminę D3. Wtedy przenika ona z komórek skóry do krwiobiegu, gdzie jest transportowana przez odpowiedni rodzaj białka, tzw. białko wiążące witaminę D. Poprzez układ krwionośny witamina D3 dociera do różnych narządów organizmu. W wątrobie przechodzi niewielką zmianę struktury chemicznej, dając w efekcie związek 25(OH) D3, w tej postaci jest ona następnie transportowana do nerek, gdzie podlega kolejnej zmianie struktury tworząc 1,25 (OH)2 D3, czyli aktywną formę witaminy D, która wraz z krwią trafia do różnych organów i obszarów ciała oddziałując na nie w określony sposób. To właśnie ta właściwość witaminy D, sprawia, że jest ona tak naprawdę hormonem. 


Spośród 30000 naszych genów witamina D ma wpływ aż na 2000! Bierze udział w 200 różnych reakcjach chemicznych w organizmie. Znaleziono ją prawie w każdym typie komórek ludzkiego ciała i w każdej ludzkiej tkance od kości po mózg! Według ogromnej ilości badań witamina D:


  • Pełni kluczową rolę w utrzymaniu zdrowych mięśni i kości. Nie tylko wspomaga ona absorpcję wapnia  i fosforu ze ścianek jelit, ale również bezpośrednio wpływa na właściwą kondycję kości, dlatego też pomaga przeciwdziałać oraz leczyć bóle kostno-mięśniowe, chroniczne zmęczenie, a także osteoporozę.

  • Jest składnikiem niezbędnym do prawidłowego funkcjonowania układu odpornościowego. Posiada właściwości pozwalające zapobiegać i leczyć zaburzenia, takie jak astma, reumatoidalne zapalenie stawów, cukrzyca typu 1, choroby tarczycy w tym zapalenie tarczycy Hashimoto oraz choroba Gravesa-Bsedowa, choroba Leśniowskiego-Crohna (odcinkowe zapalenie jelita) oraz stwardnienie rozsiane. Wspomagając działanie układu odpornościowego, pomaga również zapobiegać rozwojowi infekcji, takich jak przeziębienia, grypa czy gruźlica, a także zwalczać już występujące objawy tego typu chorób. Czy zastanawialiście się, dlaczego grypa wybucha zawsze zimą, albo w krajach, gdzie jest niedobór słońca? To zastanawiające, że gdy kilka osób zmarło na świńską grypę, WHO błyskawicznie ogłosiło epidemię i nagłośniło ją we wszystkich głównych mediach, ale gdy 85 % ludzi w krajach rozwiniętych cierpi z powodu niedoboru witaminy D – to totalna cisza. Przecież właśnie to jest prawdziwą epidemią!

  • Kontroluje rozwój komórek, zarówno normalnych jak i nowotworowych, w związku z czym może być niezwykle istotna w profilaktyce, a przede wszystkim w leczeniu różnego rodzaju nowotworów, w szczególności nowotworu okrężnicy, prostaty, trzustki i piersi.

  • Pobudza odpowiednie komórki trzustki do produkcji insuliny, a także pomaga redukować insulinoodporność, dzięki czemu może okazać się pomocna w zapobieganiu oraz zwalczaniu cukrzycy typu 2.

  • Reguluje działanie układu renina-angiotensyna-aldosteron (RAAS). Renina jest substancją chemiczną wytwarzaną przez zdrowy ludzki organizm, która bierze udział w produkcji angiotensyny – hormonu odpowiedzialnego za utrzymanie prawidłowego ciśnienia krwi. Angiotensyna z kolei pobudza wydzielanie związku zwanego aldosteronem, który również wpływa na poziom ciśnienia krwi. Wspólnie tworzą one system wzajemnie powiązanych hormonów, znany pod nazwą układu renina-angiotensyna-aldosteron (RAAS). Nadmierna aktywność RAAS prowadzi do nadciśnienia tętniczego, chorób nerek, a także niewydolności serca. Skoro więc witamina D kontroluje funkcjonowanie RAAS, może tym samym zapobiegać nadciśnieniu, chorobom nerek oraz niewydolności serca. 

  • Dzięki swojemu dobroczynnemu wpływowi na wiele procesów zachodzących w organizmie, pomaga przeciwdziałać chorobie niedokrwiennej serca, normalizuje pracę układu RAAS, redukując insulinoodporność oraz zapobiegając osadzaniu się złogów cholesterolu w ścianach naczyń krwionośnych. Czy wiecie, że w Grecji nie buduje się ratunkowych oddziałów kardiologicznych – takich, jakie powstają w szpitalach w każdym większym polskim mieście? Nie potrzebują tych oddziałów, bo w odróżnieniu od Polski nie mają tam problemów z zwałami serca ani z nadciśnieniem. Owszem, Grecy są mniej zestresowani i przestrzegają innej diety, ale przede wszystkim mają dużo więcej słońca, które na powierzchni skóry wytwarza witaminę D.

  • Zmniejsza prawdopodobieństwo zachorowania na stwardnienie rozsiane (chorobę centralnego układu nerwowego). Tak przynajmniej twierdzą naukowcy z Australijskiej Akademii Nauk (Canberra). Przebadali oni 677 osób w wieku od 18 do 59 lat, w tym 282 osoby wykazujące wczesne objawy stwardnienia rozsianego. Uczestnicy podawali częstotliwość ekspozycji ciała na promienie słoneczne. Stężenie witaminy D mierzono za pomocą badań krwi. Badacze oceniali również uszkodzenia skóry uczestników spowodowane działaniem promieni słonecznych. Wyniki badania wykazały, że u osób, które najczęściej korzystają ze słońca, ryzyko zachorowania na SM jest o 60% mniejsze niż u tych, które korzystają ze słońca najrzadziej. Podobnie jest w przypadku stężenia witaminy D - wysokie stężenie przyczynia się do ochrony przed zachorowaniem na SM. Należy również zauważyć, że choć średnio na SM choruje jedna osoba na tysiąc, to częstotliwość występowania tej choroby różni się w poszczególnych krajach. Najwięcej przypadków odnotowuje się w krajach położonych na północy, a w szczególności w Kanadzie. Szacuje się, że w Kanadzie na stwardnienie rozsiane choruje obecnie od 55 000 do 75 000 osób, z których większość stanowią kobiety.

  • Zmniejsza prawdopodobieństwo zachorowania na Alzheimera. Istnieje wiele badań wykazujących związek między witaminą D, a zdrowym mózgiem. Jedno z tych badań zostało przeprowadzone, kiedy członkowie rodzin chorych na Alzheimera leczonych dużymi dawkami witaminy D podali, że czuli się lepiej niż wcześniej. Wykazano związek między niskim poziomem witaminy D u pacjentów cierpiących na Alzheimera, a słabymi wynikami w testach kognitywnych. Naukowcy wierzą, że optymalny poziom witaminy D może podnieść ilość istotnych substancji chemicznych w mózgu i chronić komórki mózgowe. Podobnie jak kurkumina, witamina D może również mieć korzystny wpływ na chorobę Alzheimera dzięki swoim właściwościom przeciwzapalnym i wspomagającym odporność. 

  • Wpływa na prawidłowe funkcjonowanie skóry, przez co może stać się czynnikiem wspomagającym leczenie chorób skóry, takich jak łuszczyca.

  • Pozytywnie wpływa na stan zębów, dzięki czemu pozwala zapobiegać ich chorobom. Czy jakikolwiek dentysta zalecił wam kiedykolwiek, abyście sprawdził poziom witaminy D, skoro psują wam się zęby?

  • Oddziałuje na samopoczucie psychiczne człowieka, zatem może okazać się pomocna w profilaktyce oraz leczeniu zaburzeń nastroju, jak np. depresja.

 źródło: www.sxc.hu


Źródła witaminy D?

  • Słońce – stanowi główne źródło witaminy D. Jej synteza w skórze następuje pod wpływem promieniowania UVB (290-310 nm).  Jednakże ilość jaką można w ten sposób uzyskać różni się u poszczególnych osób i podlega wpływowi następującym czynnikom: położenie geograficzne, pora roku i pora dnia, zachmurzenie, kosmetyki do opalania, zanieczyszczenie powietrza, cień, powierzchnie szklane, odzież, wiek, kolor skóry, sposób odżywiania. 

  • Solarium UVB - niestety w większości te dostępne w Polsce mają zazwyczaj lampy emitujące promieniowanie UVA, powyżej zakresu UVB. Z tego powodu przed nadmiernym opalaniem się w solariach ostrzegają dermatolodzy (fotostarzenie się skóry, zwiększone ryzyko raka).

  • Żywność –  Witamina D2 występuje w organizmach roślinnych i grzybach, natomiast witamina D3 w organizmach zwierzęcych. Wśród produktów zawierających witaminę D w znacznej ilości należy wymienić przede wszystkim tłuste ryby morskie takie jak łosoś, dorsz, tuńczyk, śledź, makrela, sardynki, węgorz oraz w tranie. W niewielkiej ilość można znaleźć ją także w warzywach, mięsie, wątrobie, żółtkach jaj i w niektórych grzybach. W celu zapobieżenia ewentualnym niedoborom witaminy D, niektóre produkty spożywcze są w nią wzbogacane.

  • Suplementy - należy stosować jedynie suplementy naturalnego pochodzenia.

Źródło: Polskie zalecenia dotyczące profilaktyki niedoborów witaminy D


Jaka dawka witaminy D jest konieczna? Polskie zalecenia dotyczące profilaktyki niedoborów witaminy D – 2009

  • 400 - 800 j.m. noworodki i niemowlęta

  • 400 - 1000 j.m.  dzieci 

  • 800 - 1000 j.m. dorośli

  • pow. 1000 j.m. w przypadku leczenia niedoborów

j.m. (UI) – jednostka międzynarodowa


W filmie zamieszczonym na końcu artykułu wg. prof. Jacka Łukaszkiewicza zalecane dawki w Polsce są często zaniżone. Również Dr  Sarfraz Zaidi napisał „Nie bójmy się, przecież 20 minut opalania w stroju kąpielowym daje aż 20 000 j.m. witaminy D. Czy dzieje się coś złego po 20 minutach opalania?” 

Badania wielokrotnie wykazują, że może być konieczna dziesięciokrotnie wyższa dawka tych zalecanych zależnie od aktualnego stężenia tej witaminy w organizmie. Jak podają eksperci, idealny poziom witaminy D wynosi znacznie więcej niż typowy “normalny” poziom. Dlatego badając poziom tej witaminy w organizmie nie zadowalaj się wynikiem „normalne stężenie”. Upewnij się, że znajdujesz się w poniższym „przedziale terapeutycznym:” 


Poziom witaminy D w organizmie:

Niedobór -  <50ng/ml  

Optymalny poziom - 50-100ng/ml


Nadmiar - >100ng/ml

Uwaga!
Niedobór witaminy D można stwierdzić, wykonując badanie krwi na stężenie
25(OH) D. Wielu lekarzy przez pomyłkę zaleca pacjentom badanie poziomu 1,25 (OH)2 D, które jednak nie umożliwia postawienia właściwej diagnozy. Dlaczego jest to niewłaściwe badanie? Ponieważ często wykazuje prawidłowy lub nawet podwyższony poziom witaminy D u osób, które de facto cierpią na niedobór.

O fenomenalnych właściwościach witaminy D można by napisać jeszcze wiele. W najmniejszym skrócie można powiedzieć, że oczywiste staje się, że witamina D w zasadniczy sposób naprawia nasze zdrowie jeśli podejmie się działania. Dzięki racjonalnemu korzystaniu ze słońca lub odpowiedniej suplementacji możemy dziś nie tylko zapobiegać wielu chorobom, ale także sami leczyć te już istniejące. Deficyt witaminy D jest bardzo łatwo zdiagnozować i poprawić co może znacznie zmniejszyć ryzyko chorób.W takcie uzupełniania witaminy D powinno się monitorować poziom wapnia.


Amerykański magazyn Time oszacował, że witamina D jest jedną z 10 największych przełomów w medycynie. Wielu jednak uważa, że powinno się postawić ją na pierwszym miejscu – jako najbardziej kluczową dla życia i zdrowia ludzi. Czy wiesz, że tylko w jedynym 2012 roku na całym świecie opublikowano ponad 3000 artykułów medycznych świadczących o niezwykle pożytecznej roli witaminy D.


Zapotrzebowanie na witaminę D zmienia się w zależności od wieku i stanu fizjologicznego. Dlatego też warto wzbogacić dietę w witaminę D zwłaszcza:


  • w okresie jesienno-zimowym,

  • u dzieci w okresie wzrostu,

  • u osób starszych, których zdolność syntezy witaminy D obniża się,

  • u kobiet w okresie około- i menopauzalnym,

  • u tych, którzy spędzają niewiele czasu na świeżym powietrzu

  • gdy rzadko wychodzisz z domu,

  • jeśli unikasz ekspozycji ciała na promieniowanie słoneczne,

  • pracujesz wiele godzin dziennie w zamkniętych pomieszczeniach,

  • jesteś wrażliwa/y na promieniowanie słoneczne,

  • stosujesz kremy z filtrami UV,

  • z nadmierną masą ciała - wymagają one większej podaży witaminy D ze względu na jej kumulację w tkance tłuszczowej,

  • spożywającym produkty przetworzone z wysoką zawartością kwasów tłuszczowych nasyconych, żywność typu fast-food o niskiej zawartości witaminy D,

  • będącym na diecie ubogiej w witaminę D zwłaszcza niskokalorycznej,

  • przy stosowaniu leków chemicznych,

  • chcącym wzmocnić swoją odporność.



W okresie jesienno-zimowym, tj. od września do marca, kiedy jesteśmy otuleni grubą warstwą odzieży ekspozycja ciała na światło słoneczne jest ograniczona. Skutkuje to obniżeniem syntezy skórnej witaminy D. To samo dzieje się latem, kiedy większość czasu spędzamy za biurkiem lub w obawie o naszą skórę, stosujemy kremy z wysokim filtrem UV – wtedy również ilość wytwarzanej przez organizm witaminy D może być niewielka. Stosując witaminę D, warto również pomyśleć o witaminie K2 MK7, która usprawnia gospodarkę wapniem.


Polecany, naturalny i bardzo wydajny preparat to: D-drops liquid vitamin D


Źródła:

Artykuły naukowe:

Eksperci: niemal każdy Polak powinien zażywać witaminę D

 

12.07.2014 Zdrowie

Fot. Fotolia

Niedobory witaminy D są tak powszechne, że niemal każda osoba w naszym kraju powinna stosować suplementację tego ważnego dla zdrowia składnika – przekonywali w piątek specjaliści na konferencji w Warszawie.

W USA ocenia się, że jedynie 9 proc. mieszkańców ma prawidłowe stężenie witaminy D. W Europie jest podobnie, w przyszłości może być jeszcze gorzej, bo od 10 lat systematycznie spada odsetek osób z prawidłowym stężeniem tej witamin” – podkreślił prof. Roman S. Lorenc z Zakładu Biochemii, Radioimmunologii i Medycyny Doświadczalnej Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie.

 

Kierownik Zakładu Biochemii i Chemii Klinicznej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego prof. Jacek Łukaszkiewicz powiedział, że niedawno przebadał studentów warszawskich. Prawie 80 proc. z nich wykazywało w organizmie zdecydowanie za niski poziom witaminy D. Z innych badań wynika, że niedobory tej witaminy występują u aż 83 proc. Polek.

 

Jedynie u dzieci w pierwszym roku życia poziom witaminy D jest w miarę zadowalający, dzięki właśnie suplementacji witaminy D, w późniejszym wieku jest coraz gorzej, bo nie jest ona już stosowana albo jest niewystarczająca” - powiedział.

 

Głównym powodem niedoborów witaminy D w Polsce w skali całego roku jest zbyt małe nasłonecznie ze względu na niekorzystne położenie geograficzno-klimatycznego naszego kraju. Witamina D w aż 80 proc. syntetyzowana jest w skórze, tymczasem promienie słoneczne na obszarze Polski padają pod odpowiednim kątem jedynie od końca maja do września. W pozostałych miesiącach wytwarzanie witaminy D w skórze jest niewystarczające, konieczna jest jej suplementacja – przekonywali eksperci.

 

Prof. Lorenc powiedział, że część osób nawet w porze letniej nie w pełni korzysta ze słońca. Syntezę witaminy D utrudnia lub wręcz uniemożliwia stosowanie zbyt silnych kremów chroniących przed promieniowanie ultrafioletowym. Gorzej jest ona syntetyzowana u osób otyłych oraz z ciemną karnacją skóry.

 

Z badań w Bostonie wynika, że nawet latem u dorosłych, którzy nie stosują kremów ochronnych, stężenie witaminy D jest, co najmniej o połowę zbyt niskie. Jesienią poziom witaminy D spada u nich niemal do zera, a zimą jest już zerowy. Jedynie wiosną nieco wrasta, ale nadal stanowi zaledwie jedną trzecią zalecanego poziomu.

 

Prof. Łukaszkiewicz twierdzi, że można z tego wnosić, że u nas jest jeszcze gorzej, ponieważ nasz kraj jest usytuowana nieco bardziej na północ niż Boston, a zatem nasłonecznie jest u nas mniejsze. Nawet latem w pochmurne dni nie dochodzi do odpowiedniej syntezy witaminy D. Nie będzie jej również w dni słoneczne, gdy przebywamy na zewnątrz zbyt krótko i mamy szczelnie zakryte całe ciało.

 

Specjalista podał przykład dzieci, które większość czasu spędzają przed komputerem, a nie na boisku. W Wielkiej Brytanii intensywnej suplementacji witaminą D wymagają nawet nastolatki zamieszkujące najbardziej słoneczne regiony tego kraju – dodał.

 

Nie ma sensu dyskutowanie o tym, czy suplementacja witaminy D jest uzasadniona. To oczywiste. Może jedynie rozważać, kiedy i w jakich dawkach należy ją stosować u poszczególnych osób” - alarmował prof. Lorenc. Przekonywał, że może być ona stosowana nawet w wysokich dawkach, ponieważ bardzo trudno ją przedawkować.

 

Wszyscy Polacy powinni zażywać witaminę D od października do co najmniej marca, a najlepiej do maja – twierdzą eksperci. Osoby starsze po 60. roku życia powinny przyjmować ją przez cały rok, nawet latem, bo znacznie gorsza jest u nich synteza witaminy D w skórze.

 

Prof. Lorenc uważa, że nie wystarczy jedynie odpowiednia dieta, by zapewnić odpowiedni poziom witaminy D, stąd konieczność suplementacji. „Musielibyśmy zjadać codziennie ponad 30 jajek, żeby zapewnić sobie odpowiedni jej poziom” – dodał.

 

Najwięcej witaminy D jest w świeżym węgorzu. W 100 g tej ryby jest 1200 jednostek międzynarodowych tej witaminy. W 100 g śledzia w oleju jest 880 IU witaminy D, w 100 g łososia gotowanego lub pieczonego – 550 IU, a w innych rybach – od 50 do 200 IU.

 

Opublikowane w 2013 r. wytyczne międzynarodowych stowarzyszeń medycznych dla Europy zalecają, żeby osoby dorosłe od października do kwietnia-maja przyjmowały dziennie co najmniej 800-2.000 IU witaminy D. Osoby po 60. roku życia powinny taką suplementację stosować przez cały rok. W przypadku osób wymagających intensywnej suplementacji ze względów terapeutycznych zalecane dawki witaminy D sięgają 5.000-7.000 IU. W wyjątkowych przypadkach mogą sięgać nawet 50 tys. IU. Ale nie dłużej niż kilka tygodni.

 

Witamina D: brakujący kawałek Twojej układanki zdrowia

Czy wyobrażasz sobie nie kąpać się całymi miesiącami? A to jest właśnie to, co robi dzisiaj większość ludzi: ocenia się, że obecnie ponad 90% Polaków cierpi na niedobory witaminy D – nigdy nie zażywają kąpieli słonecznych. Podobno takie kąpiele są bardzo szkodliwe dla zdrowia.

Ale jak tu budować zdrowie bez naturalnych czynników jakimi obdarzyła nas natura? Woda, powietrze i słońce są niezbędne do życia wszystkim, zarówno roślinom jak i zwierzętom, a także nam, ludziom. W ciągu ostatniego ćwierćwiecza stało się jednak coś bardzo niepokojącego. O ile bowiem woda jest bardzo propagowana w mediach (pijcie dużo wody!), dotlenienie tkanek poprzez ruch na świeżym powietrzu też już jest powszechnie uznane jako czynnik sprzyjający zdrowiu, to słońce zostało postawione na cenzurowanym i jest obecnie przedstawiane jako najgorszy wróg całej ludzkości i przyczyna śmiertelnego raka, którego jak wiadomo wszyscy boją się jak zarazy.

Efekt? Światowa pandemia niedoborów witaminy D. I związanych z tych chorób cywilizacyjnych, co się rozumie samo przez się. A dokładnie jakich chorób? Przyjrzyjmy się dzisiaj temu bliżej.

Przeciętny Kowalski (w tym i ja sama do niedawna) kojarzy powstającą wskutek kontaktu skóry ze słońcem witaminę D głównie z wpływem jaki ma ona na budowanie mocnych kości (wszyscy wiedzą, że brak witaminy D w ustroju powoduje u dzieci krzywicę, a u dorosłych jej odpowiednik czyli osteomalację), jako że jest to substancja mająca wpływ na wchłanianie wapnia i generalnie na całą gospodarkę wapniowo-fosforanową. Tymczasem jak się okazuje my mamy receptory witaminy D w bardzo wielu tkankach!  Na co więc ma wpływ witamina D? Można śmiało powiedzieć, że… na wszystko! Na funkcjonowanie całego systemu.

To nawet wbrew swojej zwyczajowej nazwie wcale nie jest stricte witamina, ponieważ w gruncie rzeczy nieco przypomina hormon (choć też nie do końca) i ma jak wskazują naukowcy wpływ na ponad 200 naszych genów! Choć w świetle tego co wbijają nam od lat do głów dermatolodzy powinniśmy być wszyscy od słońca ciężko chorzy – jest wręcz odwrotnie: możemy się rozchorować od braku słońca równie poważnie jak od jego nadmiaru.

 

Zaraz, ale czy nie słyszymy cały czas, że mamy nie przejmować się witaminą D, bo już 5-15 minut ekspozycji na słońcu wystarczy do wyprodukowania „dziennej dawki” witaminy D? Jest to jeden z powszechnie powtarzanych zarówno przez media jak i wielu lekarzy mitów. Poczynając od określenia „dziennej dawki”, która jest śmiesznie mała i może co najwyżej zapobiec krzywicy, w Polsce RDA to raptem 5 mikrogramów czyli zaledwie 200 jednostek międzynarodowych oznaczanych jako IU (1 mcg=40 j.m.), a jako górną dawkę przyjęto oficjalnie 2000 j.m. czyli 50 mcg, choć toksyczność witaminy D w literaturze medycznej jest niezmiernie rzadka i została opisana dopiero przy dawkach wielokrotnie większych niże te marne 2000 j.m. na dobę). Przy obecnie panującej pandemii niedoborów witaminy D dawka 2000 j.m. może okazać się kroplą w morzu potrzeb.

Podobnie jak z „dzienną dawką” witaminy C (80mg), która może jedynie zapobiec szkorbutowi (ale już nie całej palecie innych chorób wywołanych niedoborami C) oraz górną granicą bezpiecznej dawki określoną na 1000mg. Takie rozumienie „dziennej dawki” jest bardzo popularnym błędem! Jeśli bowiem dana substancja uczestniczy w tak licznych przemianach biochemicznych, mając wpływ na nasze tak liczne geny, to znaczy, że jej niedobór może wywołać bardzo liczne schorzenia, a nie tylko jedno. I vice versa – uzupełnienie jej niedoboru do optymalnego poziomu może spowodować ustąpienie symptomów licznych chorób.  Rzecz jasna aby osiągnąć ten optymalny poziom musi ona znajdować się w naszym ustroju w odpowiednio dużej ilości, a wtedy mają miejsce zdarzenia, które konwencjonalny lekarz mający o terapiach witaminowych mierne pojęcie określi jako „cud” (nie dziwmy się: jak ktoś wyliczył dzisiejsza medycyna potrafi efektywnie wyleczyć zaledwie 27 chorób, reszta to maskowanie objawów, nawet banalny katar medycznie jest „nieuleczalny”), a lekarz ortomolekularny jako spodziewany pozytywny wynik zastosowanej terapii. Ten drugi bowiem rozumie, że nie ma jednej określonej dawki witamin dobrej w każdej sytuacji dla wszystkich, ponieważ każdy z nas ma inne zapotrzebowanie na witaminy zdefiniowane wieloma różnymi czynnikami.

Czy warto bać się tak panicznie słońca?

Jak obliczył ekspert od witaminy D, endokrynolog dr Michael Holick, na każdą osobę, która umrze na raka skóry spowodowanego przedawkowaniem słońca przypada 55 kobiet, które umrą na raka piersi, którego rozwój związany jest m.in. z niedoborem witaminy D w ustroju. A mówimy jedynie o raku piersi, podczas gdy uczeni stwierdzili związek niedoboru witaminy D z aż 17 (słownie: siedemnastoma) rodzajami raka. I jeszcze nie powiedzieli ostatniego słowa w tej kwestii. Jak wielu lekarzy bada poziom witaminy D u swojego pacjenta? To badanie nie wchodzi w skład rutynowych badań. To jak pójść do włoskiej restauracji i liczyć na to, że podadzą Ci porcję sushi. Nie mają tego w menu – nikt Ci tego nie zasugeruje, nie licz na to.

Musimy zadbać o siebie sami. I przestać w końcu dawać się ogłupiać antysłonecznej propagandzie! Unikając za wszelką cenę kontaktu ze światłem słonecznym oznacza, że chcemy poświęcić zdrowie kilkunastu swoich różnych organów tylko po to, by dołączyć do grona tych, dla których największym zmartwieniem jest zapobiec rakowi skóry, co wiąże się nieodłącznie z  histerycznym unikaniem kontaktu z promieniami słonecznymi. Niestety dla nich też nie ma dobrych wieści: rak skóry jest również na liście 17 rodzajów raka powiązanego z niedoborem witaminy D. Tak czy inaczej jest to więc droga do… nikąd, czyli ślepy zaułek

 

Liczba zachorowań na złośliwego raka skóry z roku na roku rośnie. Nie dlatego, że się przed słońcem nie chronimy (bo robimy to cały czas poprzez unikanie kąpieli słonecznych, kremy z filtrami, kosmetyki kolorowe z filtrami, okulary ochronne, odzież itd. ), ale właśnie dlatego, że chronimy się przed nim wręcz maniakalnie. A to nie wróży nic dobrego, chyba że dla producentów naszych przyszłych leków. I to nie tylko leków na raka, ale na wiele innych chorób do których brak odpowiedniego poziomu witaminy D się przyczynia. A jest ich cała litania!

Dr Sarfraz Zaidi jest uznanym endokrynologiem i autorem wielu książek. W jednej z nich, wydanej również w języku polskim, „Witamina D kluczem do zdrowia” pan doktor przedstawia poparte niezwykle obszerną literaturą medyczną (mamy obecnie ponad 59 tysięcy wyników na hasło „vitamin D” na PubMedzie i każdego tygodnia ta liczba rośnie!) dowody na stwierdzone przez badaczy powiązania niedoboru witaminy D z licznymi zaburzeniami. Wtóruje mu dr Soram Khalsa w swojej książce ” The Vitamin D Revolution How the Power of This Amazing Vitamin Can Change Your Life” (niedostępna po polsku). Obie książki napisane przez lekarzy praktyków i znakomicie udokumentowane odniesieniami do literatury medycznej nie pozostawiają złudzeń.

Niedobory witaminy D jak wskazują badacze oraz praktycy mają wpływ na:

alergie (wszyscy alergicy mają bardzo niskie poziomy witaminy D, poprawa symptomów następuje po zoptymalizowaniu jej poziomów)

ADHD (podawanie dużych ilości witaminy D znacząco poprawiało stan pacjentów)

astma (astmatycy mają bardzo niskie poziomy witaminy D w organizmach)

cukrzyca (zarówno typu 1 jak i typu 2) – za mało witaminy D w dzieciństwie nie tylko sprzyja krzywicy ale i cukrzycy młodzieńczej (typ 1) i w późniejszych latach cukrzycy typu 2

depresja i inne zaburzenia psychiczne (zoptymalizowanie poziomu witaminy D miało lepszy efekt na polepszenie się stanu zdrowia pacjentów niż prochy na receptę)

- infekcje (m.in. przeziębienie, grypa, stany zapalne zatok i górnych dróg oddechowych, zapalenie spojówek, grzybice, drożdżyce itp.) – witamina D ma potężny wpływ na cały nasz system immunologiczny: działa m.in. jak dopalacz na nasze makrofagi. Dopiero dostarczanie do ustroju codziennie i przez cały rok co najmniej 5000 IU (czyli 25 razy tyle ile wynosi RDA ledwo chroniące przed krzywicą) pozwala znacząco zwiększyć naszą odporność na infekcje

nadwaga i otyłość (podawanie brakującej w ustroju witaminy D prowadziło do zmniejszenia wybujałego apetytu i utraty zbędnej masy ciała: teraz już wiemy czemu zimą tyjemy – jesteśmy też zimą bardziej skłonni do podjadania niż latem, kiedy to dużo mniej chce nam się jeść!)

nowotwory (17 rodzajów, w tym najpopularniejsze jak piersi, prostata, układ pokarmowy, płuca, skóra, układ limfatyczny i krwionośny, tarczyca) – nic dziwnego skoro mamy dopominające się papu receptory witaminy D rozsiane po całym organizmie

–  choroby osłabiające stan kości i zębów (osteomalacja, osteoporoza – to powszechnie wiadomo, ale również w grę wchodzą próchnica i choroby dziąseł, więc powiedzmy sobie szczerze: choćby nie wiem jak szorować ząbki, to sama higiena niestety nie wystarczy, zęby i dziąsła są odżywiane przez krew tak samo jak reszta narządów i tak samo potrzebują dobrego odżywienia, witamin i minerałów)

choroby serca i układu krążenia (tak, serce też ma receptory witaminy D! Ale również mózg, przewód pokarmowy, trzustka, skóra, gonady itd.)

choroby związane ze skórą (różne rodzaje trądziku, łuszczyca, vitiligo czyli bielactwo nabyte, toczeń, łupież, łysienie itp.)

choroby związane z układem nerwowym: Alzheimera, Parkinsona, autyzm, stwardnienie rozsiane, stwardnienie zanikowe boczne, dystrofia miotoniczna itd.

choroby związane z układem pokarmowym (stany zapalne jelit, wrzody, choroba Crohna, drażliwe jelita itp.) – te choroby mają nie bez przyczyny tendencje do sezonowych zaostrzeń

choroby reumatologiczne (zapalenia i choroby zwyrodnieniowe stawów, toczeń, zespół cieśni nadgarstka, fibromialgia czyli reumatyzm mięśniowy, a nawet bardzo powszechne chrupanie i strzelanie w stawach i kościach)

choroby związane z tarczycą (zarówno niedoczynność, Hashimoto jak i nadczynność).

syndrom przewlekłego zmęczenia – objawy to bóle głowy, mięśni, brak koncentracji, kłopoty z pamięcią, snem, nawracające infekcje itd., wszystko ustępuje po zoptymalizowaniu poziomów witaminy D, po czym człowiek  w końcu czuje się jakby go ktoś pod ładowarkę podłączył

Jak widać na liście mamy mnóstwo dolegliwości bardzo powszechnie obecnie występujących, niektóre wręcz przybrały rozmiary epidemii jak np. te o charakterze autoimmunologicznym. Popularne rozumienie witaminy D jako czynnika pomocnego jedynie w regulowaniu poziom wapnia (czyli „coś dla zdrowych kości”) jest zatem błędne. Ta substancja ma większy wpływ na funkcjonowanie całego systemu niż nam się do tej pory wydawało. Analizując przyczyny dolegliwości o podłożu autoimmunologicznym rzadko jednak który lekarz zleci badanie poziomu witaminy D u pacjenta. W zasadzie żaden.

Znajdujesz na tej liście zaburzeń coś co trapi Twoje ciało? Zrób badanie poziomu witaminy D w swoim ustroju, a zapewne dużo się rozjaśni w temacie. Tego badania co prawda (jeśli robione jest na życzenie) nie pokrywają z płaconych przez nas na NFZ składek, jest to badanie płatne w zależności od laboratorium 60-100 zł, lecz jeśli nie znajdujesz się w gronie szczęśliwców czyli 10% polskiej populacji, której witaminy D nie brakuje, to może się okazać, że będą to najlepiej zainwestowane pieniądze w Twoim życiu.

To ile w końcu potrzebuję mieć optymalnie witaminy D?

Dr John Canell, badacz witaminy D opracował tabelkę (opublikował ją w czasopiśmie medycznym Expert Opinion Pharma-cotherapy) pomocną lekarzom i pacjentom w ustaleniu właściwych dla zapobiegania rozmaitym chorobom poziomów witaminy D (25OH) w ustroju. I tak:

aby zapobiec krzywicy lub osteomalacji wystarczy mieć raptem 15 ng/ml witaminy D w ustroju

aby wyciszyć poziom hormonu przytarczyc konieczne jest mieć 20-30 ng/ml witaminy D w ustroju

aby zoptymalizować wchłanianie wapnia z przewodu pokarmowego należy dysponować poziomem rzędu 34 ng/ml witaminy D

aby poprawić (malejącą z wiekiem) wydajność nerwowo-mięśniową należy mieć poziom witaminy D w ustroju 38 ng/ml – wszystkie bóle typu „korzonki”, mięśnie, kręgosłup itp. są bardziej prawdopodobne u osób mających zbyt niskie poziomy witaminy D we krwi

aby zredukować ryzyko nowotworu narządów wewnętrznych potrzebny jest również poziom co najmniej 38 ng/ml

zredukowanie o połowę ryzyka wystąpienia raka piersi wymaga jednak już posiadanie poziomu 52 ng/ml, tyleż samo mniej wymagane jest aby zapobiec wystąpieniu stwardnienia rozsianego lub aby zmniejszyć o 60% ryzyko zapadnięcia na cukrzycę typu 1 (młodzieńczą). Niestety młode mamy tego nie wiedzą i z lubością wcierają zarówno w siebie jak i w dziecko filtry antysłoneczne jeszcze przed wyjściem w domu. Bo w telewizji mówili i w babskiej gazecie pisali, że tak trzeba bo jak nie to rak.

Reasumując: możesz prowadzić zdrowy tryb życia, jadać same super zdrowe rzeczy, ruszać się itd., ale nie ustrzeżesz się przed popularnymi obecnie chorobami jeśli będziesz bać się słońca (np. maniakalnie smarować filtrami jeszcze przed wyjściem z  domu) i nie dostarczysz swoim receptorom witaminy D odpowiedniego dla nich papu. Czyli witaminy D, bo nic innego nie jest w stanie je usatysfakcjonować. Za normę dla witaminy D we krwi w Polsce uważa się poziom 30-80 ng/ml. Jeśli jednak Twój poziom witaminy D w ustroju jest mniejszy niż 15 ng/ml, to masz szansę załapać się nie tylko na próchnicę, depresję, choroby układu kostnego, mięśniowego, stawowego, ale i na któryś z kilkunastu rodzajów nowotworu (skóry, trzustki, układu limfatycznego, krwionośnego, pokarmowego, oddechowego, rozrodczego itd.). Do wyboru do koloru. Dolne granice normy (30 ng/ml) też raczej przed wieloma chorobami nie chronią, pozwolą co najwyżej cieszyć się bardzo przeciętnym zdrowiem, nie pozwalają też na optymalne wchłanianie wapnia z przewodu pokarmowego.

Skąd czerpać witaminę D i jaka jest lepsza: D2 czy D3?

Generalnie witaminy rozpuszczalne w tłuszczach nie są jednorodnymi molekułami (jak np. witamina C, która jest prostą chemicznie substancją, rozpuszczalną w wodzie), lecz składają się z całej grupy związków. Nie inaczej jest z witaminą D. Rodzajów witaminy D z uwagi na jej pochodzenie mamy dwa: ergokalcyferol to witamina D2 syntetyzowana pod wpływem światła słonecznego przez organizmy roślinne (głównie grzyby, mchy, porosty, algi i drożdże), zaś cholekalcyferol to witamina D3 jaką syntetyzują pod wpływem słońca człowiek i zwierzęta. Z uwagi na to, że D3 jest dla nas naszą fizjologiczną formą witaminy D, to jej metabolizm jest inny (i również szybszy) niż witaminy D2. Stąd też szybciej i skuteczniej uzupełnimy nasze ewentualne niedobory gdy będziemy stosować witaminę D3.

Mamy 3 źródła witaminy D:

1. darmowe: czyli słońce – grzech nie skorzystać jak dają coś za darmo!

2. nasze jedzenie w którym znajdziemy D2 i D3 (głównie tłuste ryby, to co ryby jedzą aby wytworzyć witaminę D3 w swoich organizmach czyli algi, nabiał i jajka od zwierząt hodowanych w naturalnych warunkach oraz grzyby, które promieniowaniu UVB były poddane albo w czasie wzrostu albo tuż po zebraniu)

3. suplementy (tran, kapsułki i kropelki z witaminą D).

Nie sposób zapewnić sobie tylko samymi kąpielami słonecznymi albo tylko samą dietą dobrego poziomu witaminy D. Kąpiele słoneczne należy bowiem stosować z umiarkowaniem z uwagi na możliwość poparzeń i uszkodzenia skóry, a w pokarmach tej witaminy D jest zwyczajnie mało. Dlatego jeśli nie pracujemy cały rok jako ratownik na plaży w słonecznej Kalifornii, to by osiągnąć przyzwoity (czyli chroniący przed najgroźniejszymi chorobami) poziom witaminy D mogą nam być potrzebne suplementy, szczególnie w okresie pomiędzy październikiem a marcem, kiedy to kąt padania promieni słonecznych w Polsce nie pozwala na uzyskanie odpowiedniej do produkcji witaminy D długości fal UVB (290-320nm). Nasze zapotrzebowanie będzie też rosnąć wraz z wiekiem oraz z ilością tkanki tłuszczowej jakiej staliśmy się posiadaczami (większość witaminy zostanie uwięzione w tkance tłuszczowej zamiast krążyć w naszym krwiobiegu).

Tran jako dodatkowe źródło witaminy D jest dosyć popularny i nie jest złym wyjściem, jest całkiem przyzwoitym źródłem witaminy D3 (również kwasów Omega-3 i wit. E), oczywiście nie ma sensu kupowanie go w kapsułkach (wychodzi drogo i dostajemy gratis niechciany bonus w postaci substancji zawartych w otoczce), jak już to należy zakupić tran w butelce: już jedna łyżeczka (5 ml) tranu zawiera ok. 300-400 j.m. witaminy D, a czasem i więcej (np. tran w wersji dla seniorów  „Möllers 50+” już 600 j.m. w łyżeczce). Należy jednak wziąć pod uwagę, że tran zawiera jednocześnie sporo witaminy A (nie zawsze tej naturalnej, czasem syntetycznej), dodawanej w procesie produkcji aby uniknąć jełczenia. Opijając się tranem bez umiaru przez dłuższy czas, powiedzmy wiele kolejnych tygodni (w sytuacji gdy mamy potrzebę dostarczenia kilku czy kilkunastu tysięcy j. m. witaminy D na dobę) możemy więc niechcący ją przedawkować, szczególnie gdy już tej witaminy mamy sporo w diecie (np. jadamy dużo warzyw i owoców bogatych w prowitaminę A czyli beta-karoten i inne karotenoidy). Dlatego tran należy stosować w ilościach zgodnych z zaleceniami lekarza lub podanymi na opakowaniu. Jest do dobry produkt, przydatny szczególnie zimą, ale nie nadaje się do ciągłego suplementowania w bardzo dużych ilościach w sytuacji gdy mamy znaczne niedobory i potrzebujemy dużych ilości witaminy D celem podniesienia jej poziomu w plazmie do wartości istotnie chroniących przed chorobami cywilizacyjnymi.

Jeśli nie tran to suplementy samej witaminy D. Jakie są najlepsze? W miarę możności warto zaopatrzyć się w preparat witaminy D3 w kroplach, który można wtedy stosować podjęzykowo, jak sugeruje dr Zaidi: tak zaaplikowana witamina D wchłaniana jest przez błony śluzowe w jamie ustnej i trafia szybko bezpośrednio do krwiobiegu, czyli podobnie jak dzieje się to fizjologicznie podczas opalania na słoneczku. Na polskim rynku dostępne są obecnie krople o pojemności 20 ml marki Dr Jacobs z dawką 800 j.m. w 1 kropli albo krople o pojemności 29,6 ml marki Swanson z dawką 400 j.m w 1 kropli. Cenowo bardzo zbliżone (ok. 40-45 zł za opakowanie). Mają też przyzwoity skład.

Skład preparatu dr Jacobs: olej MCT (średniołańcuchowe trójglicerydy oleju roślinnego), cholekalcyferol (witamina D3), przeciwutleniacz DL-alfa-tokoferol (witamina E).

Skład preparatu Swanson: witamina D-3, olej z oliwy.

Są jeszcze kropelki „D Drops” sprzedawanej w systemie MLM marki Calivita, ale oczywiście nieprzyzwoicie drogie: buteleczka zawierająca 30 ml (w jednej kropli 400 j.m.) kosztuje aż 80-100 zł, czyli dwa razy tyle co Swanson. Składu dokładnego nie znalazłam.

Jednak dużo częściej spotkamy preparaty w kapsułkach, które muszą przejść przez przewód pokarmowy. Nie jest to złe wyjście, choć nie tak idealne jak wchłanianie przez błony śluzowe bezpośrednio do krwiobiegu. Kapsułki ponadto zawierają też rozmaite substancje dodatkowe, których dostarczanie do ustroju jest zbędnym balastem. Spotykane dawki to 1000-10000 j.m. na kapsułkę.

Jak się badać i jak uzupełnić niedobory

Należy zbadać (poprzez badanie krwi) poziom 25-hydroksywitaminy D czyli w skrócie 25(OH) witaminy D. To jest forma witaminy D, która uległa hydroksylacji w wątrobie i stanowi główną formę witaminy D w naszym krwiobiegu.

Jeśli zrobione będą badania poziomu 1,25 (OH)2 witaminy D (jest to forma syntetyzowana dalej w naszych nerkach, gdzie zachodzi dalsza hydroksylacja), to nie będą one miarodajne: często pokażą, że poziomy są normalne podczas gdy możesz mieć tak naprawdę niedobór. Dlatego zawsze proś aby zbadano poziom 25(OH) witaminy D.

Wyniki powinny być podane w nanogramach na mililitr (ng/ml), czasem (np. jeśli badanie robisz w Anglii) mogą być podane w nanomolach/L (nmol/L). Przelicznik jest następujący:

1ng/ml = 2,5 nmol/L

30 ng/ml = 75 nmol/L

100 ng/ml = 250 nmol/L

Kiedy kupimy suplement to ilość witaminy D może być wyrażona albo w mikrogramach albo w jednostkach międzynarodowych (skrót po polsku j.m. lub skrót po angielsku I.U.).

1 mcg = 40 j.m.

zatem 200 j.m. = 5 mcg, 1000 j.m. = 25 mcg, 5000 j.m. = 125 mcg itd.

Polska norma dla poziomu witaminy D we krwi to jak już sobie powiedzieliśmy 30-80 ng/ml. Jak widać jest to duża rozpiętość. Mając zaledwie 30 ng/ml może nie udać nam się uniknąć np. nowotworów, Alzheimera, zapalenia stawów czy  stwardnienia rozsianego. A to miłe choroby nie są, „tanie w utrzymaniu” też nie. Lepiej zabezpieczyć się przed nimi celując w wyższy poziom witaminy D w swojej plazmie. Dr Zaidi stara się utrzymywać poziomy witaminy D u swoich pacjentów w granicach 50-100 ng/ml. W tym celu przepisuje pacjentom witaminę D według następującego sprawdzonego schematu (uwaga – aktualizacja i wyjaśnienie: korzystałam z wersji oryginalnej w języku angielskim, tabelka znajduje się na str. 208 (wersja Kindle, zakupiłam w księgarni Amazon.com tutaj: http://www.amazon.com/Power-Vitamin-Scientific-Practical-Information-ebook/dp/B0037QH0C0/ref=tmm_kin_swatch_0?_encoding=UTF8&sr=1-2&qid=1415235057.

Na pewno dr Zaidi  podał takie dawki jak napisałam poniżej, choć w polskiej wersji książki podane są mniejsze dawki. Być może błąd tłumacza lub ingerencja polskiego wydawcy – nie wiem. Należy też wziąć pod uwagę, że tłumaczona na język polski mogła być starsza wersja książki, gdzie pan doktor podał ostrożniejsze dawkowanie, natomiast wydania elektroniczne Kindle są zawsze najnowsze, uzupełnione, poprawione itd. i być może pan doktor dostosował dawki do najnowszych osiągnięć wiedzy w tym temacie lub własnych doświadczeń wynikających ze prowadzonej praktyki lekarskiej.)

Oto schemat dawkowania:

przy poziomie mniejszym niż 10 ng/ml – dawka 15.000 j.m. /dobę

przy poziomie 10-20 ng/ml – dawka 12.500 j.m. /dobę

przy poziomie 20-30 ng/ml – dawka 10.000 j.m. /dobę

przy poziomie 30-40 ng/ml – dawka 7.500 j.m. / dobę

przy poziomie 41-50 ng/ml – dawka 5.000 j.m. /dobę

Są to ilości dla przeciętnej osoby dorosłej ważącej ok. 70 kg. Ponieważ witamina D jest witaminą rozpuszczalną w tłuszczach, to osoby mające dużo tkanki tłuszczowej kumulują witaminę w swojej tkance tłuszczowej zmniejszając jej ilość we krwi, zatem potrzebować będą więcej witaminy D (należy dodać 1000 j.m. więcej na każde 10 kg masy ciała powyżej 70 kg), a szczuplejsze odwrotnie mniej (należy odjąć 1000 j.m. mniej na każde 10 kg masy ciała poniżej 70 kg).

Zalecane jest najpierw zbadać swój wyjściowy poziom witaminy D, aby wiedzieć od czego zacząć. Jeśli jednak chwilowo nie masz możliwości wykonania takiego badania, to dr Zaidi sugeruje wykorzystać następujący przelicznik: 1000 j.m. na każde 10 kg masy ciała na dobę. Dotyczy to zalecenie także kobiet ciężarnych i karmiących. Co trzy miesiące zaleca też sprawdzać poziom witaminy D oraz wapnia. Gdyby poziom wapnia wzrósł ponad normę (norma 2,10-2,65 mmol/L) to należy ograniczyć jego dowóz w diecie: osoby mające poziomy witaminy D rzędu 50-100 ng/ml nie potrzebują tak naprawdę więcej niż 600-1000 mg wapnia na dobę (a nie 1500 mg jak osoby mające deficyt witaminy D). Można za to jednocześnie nieco zwiększyć dowóz magnezu.

Najlepsze źródła witamin to te naturalne, jednak witamina D jest takim małym wyjątkiem. Może nam jej zabraknąć szczególnie zimą, ale i latem gdy będziemy przemykać pomiędzy biurem a domem w samochodzie, smarować się filtrami i zakrywać ciało ubraniem. Za mało słońca – niedobrze. Za dużo – też niedobrze. Dlatego najlepiej czerpać witaminę D ze wszystkich dostępnych nam źródeł, jeśli to konieczne to nawet i suplementów. To zbyt ważna sprawa dla naszego zdrowia i długowieczności. Są wyjątki, dla których należy czasem pójść na kompromis i skorzystać ze zdobyczy cywilizacji. W końcu po to są, aby z nich korzystać

Wapń w arteriach czy w kościach i zębach?

Wraz ze wzrostem poziomu witaminy D będzie nam w organizmie wzrastać również poziom wapnia. Z reguły to co nam przychodzi na myśl to: „Świetna sprawa! Jak już uzupełnię swoją witaminę D do chroniących mnie przed chorobami przyzwoitych poziomów, to jednocześnie  będę miał też i dzięki wapniowi zdrowe ząbki i mocne kości!” Otóż odpowiedź brzmi: niekoniecznie. Równie dobrze możesz nadal być narażony na próchnicę i osteoporozę, a dodatkowo na kamicę organów lub stwardnienie tętnic, bo wapń zamiast w kości i zęby wbuduje się na przykład w naczynia krwionośne. Jak to możliwe?

Otóż niewiele osób wie co oznacza zjawisko określane jako „paradoks wapnia”. Ja sama nic o nim nie wiedziałam, dopóki nie przeczytałam książki Kate Rhéaume-Bleue „Vitamin K2 & Calcium Paradox” (niedostępna w języku polskim). W dużym skrócie mówiąc polega to zjawisko na tym, że zamiast do kości i zębów wapń trafia do… tkanek miękkich, powodując zwapnienia narządów i płytki miażdżycowej. 

Kiedy wapń może trafiać nie tam gdzie trzeba? Gdy zabraknie nam  innej witaminy rozpuszczalnej w tłuszczach, a mianowicie  witaminy K, której dziennie osoba dorosła potrzebuje ok. 4 miligramy (RDA= 75mcg). Ważne jest więc aby przy przyjmowaniu witaminy D zadbać o jednoczesne dostarczanie do ustroju  wraz z pokarmem właśnie witaminy K. Nie sztuką bowiem jest posiadać w ustroju wapń i witaminę D3 pomagającą w jej przyswajaniu i liczyć na to, że nam się magicznie ten wapń wbuduje w zdrowe ząbki i silne kości, jeśli jednocześnie jemy pokarmy przetworzone przemysłowo, puszkowane, konserwowane czy inne śmieciowe, w których nie tylko nie ma witaminy K ale nawet nam tę którą mamy „wypłukują” z ustroju, albo też  przyjmujemy leki podobnie kradnące nam witaminę K z ustroju i zwiększające szansę na niedobory witaminy K (głównie antybiotyki, leki przeciwzakrzepowe, salicylany oraz sulfonamidy). Sztuką jest więc sprawić, by wapń trafił tam gdzie ma trafić. Czyli do kości i zębów, a nie do innych organów tworząc zwapnienia lub płytkę miażdżycową. Niestety wapń sam z siebie nie wie, że my akurat go spożywamy w celu wzmocnienia uzębienia i kośćca. Gdy mamy za mało witaminy K może on odkładać się tam, gdzie potrzebny jest jak dziura w moście, czyli w tkankach miękkich: nerkach, płucach, sercu, tętnicach itd. W tym właśnie tkwi rola witaminy K, a ściślej K2. Bez niej wapń doskonale przyswojony dzięki witaminie D nie trafi tam gdzie ma trafić i mamy kolejny problem zdrowotny gotowy, oskarżając przyjmowanie „tej wstrętnej witaminy D” o jego spowodowanie, a to nie witamina D jest winna lecz Twój styl życia i Twoja dieta, która jest uboga w witaminę K. Za mało świeżych zielonych warzyw, za mało kiszonek, nieprawidłowa flora bakteryjna, używanie leków itd.

 

Co ciekawe uzupełnienie niedoborów witaminy K2 pozwala na rozpuszczenie uprzednio zdeponowanych w tkankach miękkich złogów wapnia. Z tego między innymi fenomenu korzystają np. dietetyczne terapie doradców żywieniowych cierpiącego ongiś na miażdżycę (lecz dziś zdrowego) prezydenta Billa Clintona: dra Ornisha i dra Esselstyna, autora książki „Chroń i lecz swoje serce. Naukowo udowodniona dieta, która wydłuży Twoje życie”. Nie tylko sam prezydent Bill Clinton, ale wielu innych ludzi cierpiących na choroby serca i układu krążenia (głównych zabójców współczesnych społeczeństw poza nowotworami) powrócili do zdrowia tylko dzięki pełnej warzyw diecie: płytka miażdżycowa bez użycia skalpela, bez operacji, bez angioplastyki, w „magiczny sposób” miesiąc po miesiącu topniała w oczach, znikając z obrazu diagnostycznego.

Gdzie znaleźć witaminę K? W roślinach, głównie warzywach zielonolistnych i krzyżowych jak kapusta, szpinak, botwinka, rukola, jarmuż, sałata, brokuły itp. (tam znajduje się witamina K1 czyli filochinon) . Witaminę K2 czyli menachinon (a konkretnie odmianę menachinonu, związek o nazwie MK-4) znajdziemy w produktach typu prawdziwe jajka czy sery ale pochodzące od zwierząt karmionych naturalnie czyli zieloną trawą (a zimą kiszonkami), zaś odmianę witaminy K2 oznaczoną MK-7 znajdziemy w rozmaitych produktach kiszonych. Jeśli więc nie jadamy nabiału albo nie mamy dostępu do serów z prawdziwego zdarzenia (nie mylić z tanim żółtym badziewiem ze sklepu) czyli wykonanych z mleka krów pasących się na łące  to na ratunek przybędą nam znowu niezastąpione roślinne dary natury, tym razem w postaci naturalnie fermentowanej czyli kiszonki, z czego „super foodem” pod kątem zawartości K2 (MK-7) jest natto, japońska kiszonka wykonana z soi, glutowata i niezbyt przyjemnie waniająca masa będąca, delikatnie mówiąc, obrazą dla polskiego podniebienia. W wersji suszonej natto jest bardziej znośne (można zjeść np. z jogurtem, do kupienia suszone natto tutaj).

 

Witaminę K2 wytwarzają również bakterie w naszym jelicie grubym (to jeszcze jeden powód dla którego warto dbać o zdrowe jelita), dlatego nie zabraknie Ci jej jeśli spożywasz w dużej ilości warzywa posiadają witaminę K1, która zostaje w naszym ustroju przez owe bakterie przetworzona w witaminę K2 (tak jak dzieje się to podczas kiszenia warzyw, kiedy zawarta w nich K1 zostaje zmieniona w K2, a konkretnie MK-7).

Nie znajdziesz wiele (o ile wcale) witaminy ani D ani K w mleku, jajkach i nabiale, które pochodzą od zwierząt hodowanych w przemysłowych warunkach: karmione opartymi na zbożu paszami w ciemnych oborach. Dlatego jeśli masz zamiar w ogóle spożywać nabiał i jajka w poszukiwaniu witaminy D lub K, to sięgaj jedynie po produkty pochodzące TYLKO od zwierząt hodowanych w warunkach naturalnych. Czyli „od rolnika” hodującego i karmiącego swoje zwierzęta zgodnie z naturą. W przypadku przemysłowo przetworzonego nabiału nie mamy niestety pewności co do zawartości w nim witaminy K – nie wiemy co krowy jadły. Natomiast na pewno ma on wapń, który przy niedoborze witaminy K nie trafi tam gdzie trzeba i tam gdzie my byśmy tego sobie życzyli.

Teraz rozumiesz dlaczego nie sposób jest być zdrowym na wyrywki? Dlaczego przyjmowanie jednej magicznej substancji czy nawet jednego choćby najdroższego suplementu nie zapewni Ci pełni zdrowia? I dlaczego jedzenie przemysłowo przetworzonej karmy od jakiej uginają się półki dzisiejszych sklepów jest nie tylko bezcelowe ale i szkodliwe, bo nie jest zgodne z tym, co dla nas przewidziała natura?

Jak bardzo toksyczna jest witamina D?

Nie bardzo. Wbrew temu co znajdziesz na opakowaniach suplementów i wbrew temu co głoszą mass media – witamina D nie jest bardzo toksyczna: w literaturze medycznej niewiele znajdziemy opisów przypadków toksyczności witaminy D wśród ludzi. Opisywane były jedynie sytuacje związane z przypadkowym przyjęciem ekstremalnie wielkich dawek (były to faktycznie gigantyczne dawki: rzędu od kilkuset tysięcy do kilku milionów j.m. na raz), najczęściej w postaci domięśniowej.

Z pewnością nie jest możliwe przedawkowanie witaminy D korzystając z uroków światła słonecznego. Mądra Matka Natura wbudowała w nasze genialnie zaprojektowane ciała rewelacyjny mechanizm: w skórze mamy oto pewien rodzaj cholesterolu (tak, cholesterol jest nam potrzebny!), 7-dehydrocholesterol (7DHC), który pod wpływem promieni słońca zostaje zamieniony w prowitaminę D3 (pre-D3), która następnie pod wpływem ciepła ciała zostaje przekształcona w witaminę D3, ale tylko w ilości na jaką mamy aktualnie zapotrzebowanie. Organizm bowiem jeśli dalej kontynuujemy opalanie – wstrzymuje syntezę witaminy D3 w momencie gdy już dalsza synteza staje się zbędna. Od tego momentu powstająca pod wpływem słońca pre-D3 zamienia się w nieaktywne biologicznie substancje: lumisterol i tachysterol. Przemiana ta jest jednak odwracalna: w momencie gdy poziom pre-D3 spadnie za mocno, lumisterol z powrotem zostaje zamieniony do pre-D3, aby potem pod wpływem ciepła naszego ciała przeistoczyć się w witaminę D3. Dlatego nigdy nie dojdzie do zatrucia organizmu nadmierną dawką witaminy D3 powstałą w wyniku działania promieni słonecznych na naszą skórę.

A co z suplementami? Wiadomo, że witaminy rozpuszczalne w tłuszczach kumulują się z czasem w ustroju. Czy przyjmowanie wysokich dawek nie jest niebezpieczne? I jak wysokich? Dr Zaidi przytacza przypadki z literatury medycznej: Pacjent zdrowy brał dziennie przez 3 lata 4.000 j.m witaminy D, a jego poziom witaminy D we krwi wynosił średnio w tym okresie 52ng/ml. Przez następne 3 lata brał 8.000 j.m. dziennie, a jego poziom wzrósł do 104 ng/l bez żadnych objawów zatrucia. 

Drugi pacjent chory na SM (stwardnienie rozsiane) zaczął od dawki 8.000 j.m dziennie aby w ciągu 4 lat dojść do dawki 88.000 j.m. dziennie, kiedy to jego poziom we krwi wyniósł przy tej ekstremalnie wysokiej już dawce 450 ng/ml bez żadnych oznak zatrucia, a jego poziom wapnia jedynie nieznacznie przekroczył normę. Odstawił wtedy suplementację witaminy D na dwa miesiące, poziom witaminy D spadł do 262 ng/ml, a poziom wapnia wrócił do normy.  Jak widać mamy taką samą sytuację jak przy witaminie C czy niacynie: im bardziej jesteś chory tym bardziej Twój organizm chłonie witaminę jak gąbka, robiąc z niej właściwy użytek!

Dr Zaidi podkreśla, że korzystając z opracowanego przez niego schematu dawkowania żaden z jego pacjentów podczas suplementacji  nie doznał nigdy najmniejszych  oznak zatrucia witaminą D. Monitowane były też poziomy wapnia raz na kwartał.

Bardzo ciekawie opisuje swoją suplementację cierpiący na wiele dolegliwości Jeff T. Bowles w książce „The Miracolous Results of Extremely High Doses of Vitamin D3″. Przez okres roku aby wyleczyć ciągnące się latami dolegliwości i stare kontuzje z młodości Jeff brał dawki dzienne witaminy D pomiędzy 25.000 – 100.000 j.m. (i rzecz jasna jednocześnie musiał zażywać suplement witaminy K2, który przy tak wysokich dawkach był konieczny w celu ochrony tkanek miękkich przed zwapnieniami, ponieważ wtedy już źródła pokarmowe witaminy K mogą nie być wystarczające). Nigdy nie doznał najmniejszych oznak związanych z zatruciem witaminą D. Na bieżąco monitorował poziom swojej witaminy D i wapnia. Wszystkie jego problemy zdrowotne na dzień dzisiejszy są rozwiązane, a Jeff żyje, ma się dobrze i napisał o swojej przygodzie z witaminą D książkę, 

Witaminowa szczepionka na grypę

Jako informację praktyczną warto dodać, że wspomniany już wyżej ekspert od witaminy D, dr J. Canell (będący nota bene szefem amerykańskiej Rady d/s Witaminy D czyli Vitamin D Council) zaleca przy pierwszych oznakach przeziębienia lub grypy wziąć uderzeniową dawkę 50.000 j.m. witaminy D dziennie – mija jak ręką odjął. Witaminę w tej dawce (obliczonej dla osoby dorosłej o wadze 70 kg) należy zażywać przez kolejne 3 dni aby zapobiec rozwojowi infekcji, nie dopuścić do ponownego wzmożenia się symptomów i wzmocnić system immunologiczny, który sam sobie poradzi z najeźdźcą.

 

Należy też współczuć tym, co szczepią się na grypę. Te szczepionki nie są przecież obojętne dla organizmu, a jak wiadomo często też zawodzą. Nie miały robionych badań względem placebo, nie znamy też ich oddziaływania długoterminowego jeśli idzie o zwiększanie np. ryzyka nowotworów czy innych chorób. Ale jest za to coś, co nie zawodzi nigdy i jest dobroczynne dla organizmu na pewno: witamina D. Megadawki witaminy D wzięte na początku sezonu jesiennego np. we wrześniu (plus powtórka „przypominajka” w środku sezonu, powiedzmy w grudniu lub na początku stycznia) sprawdzają się jako witaminowa szczepionka na grypę: dla osób dorosłych oraz dzieci (z pomięciem niemowląt w wieku 0-1) obliczamy 2000 j.m. na każdy kilogram masy ciała przez pierwsze 3 dni i następnie połowa tej ilości czyli 1000 j.m. na każdy kilogram masy ciała przez kolejne 3 dni. Po sześciu dniach przerywamy. I co, to już? Tak, to wszystko. Grypa nie stanowi już od tej pory dla nas zagrożenia.

Ale czy to nie będzie szkodliwe tyle witaminy D na raz? Nie, nie będzie. Nawet taka sześciodniowa megadawkowa kuracja słoneczną witaminą  nie będzie skutkować żadnymi objawami toksyczności. W podręczniku diagnostyki i terapii  (tzw. „Merck Manual”) z którego lekarze akademiccy na co dzień zobowiązani są korzystać napisano co następuje: „Witamina D w dawce dobowej 40.000 j.m powoduje u dzieci zatrucie w czasie 1-4 miesięcy. U osób dorosłych zażywanie 50.000 j.m. na dobę przez wiele miesięcy, może spowodować zatrucie” (zwróćmy uwagę na słowo „może” spowodować przy dawce pięćdziesięciu tysięcy j.m. na dobę, bo ono jest tutaj kluczem do zrozumienia istoty rzeczy: może spowodować, ale nie musi, bowiem zależy to od aktualnego stanu zdrowia pacjenta).

Reasumując: zdrowa ogólnie osoba musiałaby się naprawdę bardzo mocno postarać aby się witaminą D zatruć – zażywać olbrzymie dobowe dawki bez konsultacji z lekarzem i/lub sprawdzania poziomów swojej witaminy D i wapnia, przez bardzo długi czas (wiele tygodni czy miesięcy) aby doszło do wystąpienia symptomów zatrucia. Osoba chora natomiast bardziej prawdopodobnie nadal będzie pochłaniać witaminę D bez oznak zatrucia przez dużo dłuższy czas niż osoba zdrowa (przykład Jeffa albo pacjenta chorego na SM z przypadku opisanego przez dra Zaidi). Czyli sprawdza się reguła jaka została opisana w literaturze medycznej odnośnie stosowania choćby witaminy C czy niacyny: im bardziej ktoś jest chory tym bardziej chłonie witaminy jak gąbka, tym trudniej jest ją więc przedawkować.

Jak podkreśla dr Abram Hoffer witaminy to najbezpieczniejsze (a podane w odpowiednich dawkach również najskuteczniejsze) substancje mające wpływ na nasze zdrowie i witalność. W ciągu ostatnich 30 lat w tak dużym kraju jak USA (314 milionów mieszkańców, czyli niemal 9 razy więcej niż w Polsce) odnotowano w statystykach 23 przypadki śmierci przypisanej (lecz nie potwierdzonej z całą pewnością) prawdopodobnie nadużyciem witamin. To nie jest nawet 1 przypadek rocznie. Ile w czasie ostatnich 30 lat było przypadków śmierci bez cienia wątpliwości spowodowanych lekami, przepisanymi na receptę lub kupowanymi nawet bez? Jak się ma zatem szkodliwość witamin do szkodliwości środków farmaceutycznych? Odpowiedź jest oczywista.

Bezpieczne opalanie

Czy jesteśmy faktycznie skazani na filtry, a jeśli tak to jakie są najlepsze? Jak określić korzystną dla siebie dawkę słońca aby wyprodukować sobie witaminę D jednocześnie nie narażając się na uszkodzenia skóry? I jakie dary dla nas przygotowała natura, aby nam pomóc w bezpiecznym opalaniu i naprawianiu ewentualnych szkód w naszej skórze, jeśli niechcący do nich doszło? Jesteśmy na progu lata, zatem z pewnością jest to temat dla wielu czytelników na czasie:  jak bezpiecznie korzystać ze słońca aby wyciągnąć z tego maksymalne korzyści przy minimum ryzyka – o tym napiszę w kolejnym artykule.

A póki co wyjdźcie na słoneczko i cieszcie się nim, bo to samo zdrowie

Pomocne linki:

1. dr Sarfraz Zaidi „Witamina D kluczem do zdrowia”

2. dr Soram Khalsa ” The Vitamin D Revolution How the Power of This Amazing Vitamin Can Change Your Life”

3. Jeff T. Bowles „The Miracolous Results of Extremely High Doses of Vitamin D3″

4. dr Abram Hoffer „Orthomolecular Medicine For Everyone: Megavitamin Therapeutics for Families and Physicians”

5. http://towncenterwellness.com/learning-center/vitamins-and-mineral-info/vitamin-d-cholecalciferol-d3/vitamin-d-therapy-instructions/

6. http://www.vitamindcouncil.org