Naukowa sensacja. Proste badanie krwi wykrywa 8
nowotworów.
© pixabay
Amerykańcy
badacze pracują nad metodą, która pozwoliłaby na wczesne wykrycie nowotworów i
określenie jego rodzaju. Wystarczyłoby tylko jednorazowe badanie krwi.
Na wykrycie
nowotworu jajników, wątroby, żołąda, trzustki, płuc, piersi czy jelita grubego
we wczesnym stadium, kiedy nie ma jeszcze żadnych objawów, ani przerzutów i
można go zoperować, miałoby wystarczyć jedno badanie krwi. Brzmi to zbyt
pięknie, by mogło być prawdziwe? Okazuje się jednak, że od wielu lat naukowcy
pracują nad tzw. „płynną biopsją”, która pozwoliłaby wykryć komórki nowotworowe
we krwi, zanim jeszcze u pacjenta pojawią się pierwsze objawy choroby. Idealnie
byłoby, gdyby do tego doszło podczas kompleksowego badania stanu zdrowia.
Badacze z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa School of Medicine w Baltimore
przedstawili ostatnio w magazynie fachowym „Science” wyniki testu na nowotwory
CancerSEEK.
Kod DNA raka
Kiedy
komórki ciała zmieniają się w komórki nowotworowe, zmienia się także ich
materiał genetyczny. Przyczyną niekontrolowanego wzrostu komórek są
niejednokrotnie określone mutacje. Jeśli z jakiegoś powodu dojdzie do obumarcia
komórki rakowej, jej elementy dostają się do krwi. Można to nie tylko stwierdzić,
ale ustalić także genom nowotworu. I właśnie w oparciu o tę zasadę działa test
CancerSEEK, który ustala osiem białek i szesnaście typowych dla nowotworów
mutacji DNA we krwi. Przy tym, jak wyjaśnia Joshua Cohen, który jako pierwszy
zajął się testami, chodzi jednak o poprzestanie na grupie najbardziej
specyficznych markerów nowotworowych, by „ograniczyć do minimum błędne
pozytywne wyniki testu oraz jego koszt dla pacjenta". Naukowcy mają
nadzieję, że cena testu wyniesie 500 dolarów. Ale zanim trafi on do
laboratoriw, upłynie jeszcze sporo czasu, gdyż potrzebne są dalsze badania.
Złe wyniki w przypadku raka piersi
Test
CancerSEEK przeprowadzono dotąd na grupie 1005 pacjentów z chorobą nowotworową
w różnym stadium. Test zadziałał w 70 procentach, nie rozpoznając jednej
trzeciej przypadków. Szczególnie negatywnie CancerSEEK wypadł w przypadku raka
piersi, rozpoznając jedynie co trzeci przypadek.
W przypadku
nowotworu jajników i wątroby CancerSEEK wykrył je u 98 proc.pacjentów. Okazało
się też, że test wykazał z dużą dokładnością pięć rodzajów raka, na które nie
ma jak dotąd metod wczesnego wykrywania. Omylność wyników testu CancerSEEK jest
niewielka i wyniosła mniej niż jeden procent. Do mylnej diagnozy, kiedy
stwierdzone zostały pomyłkowo komórki rakowe, doszło tylko u siedmiu osób z 800
badanych zdrowych pacjentów.
Powściągliwe reakcje
Reakcje
ekspertów na CancerSEEK są jeszcze powściągliwe. Według Holgera Sueltmana,
kierownika grupy roboczej ds. badań genomu raka w Niemieckim Centrum Badań nad
Rakiem w Heidelbergu CancerSEEK jest kamieniem milowym w procesie wczesnego
rozpoznania nowotworów. Jednak w nieco mniej niż połowie przypadków wczesnego
stadium choroby test niczego nie wykazał. „Rozpoznanie wczesnego stadium jest
decydujące, bo daje możliwość zastosowania wczesnej terapii ratującej życie” –
stwierdził Klaus Pantel z Centrum Medycyny Eksperymentalnej przy klinice
uniwersyteckiej w Hamburgu-Eppendorf. Jego zdaniem wyniki testu zachęcą na
pewno do dalszych badań, ale „ukazują także trudności, które mimo wyjątkowo
metodycznych działań nadal istnieją”. To właśnie Klaus Pantel wraz z Cathrine
Alix-Panabieres wprowadził w 2010 r. pojęcie płynnej biopsji.
Obiecujący
„Aby test
był przydatny, nie musi być perfekcyjny” – powiedział magazynowi „Nature”
kierownik badań nad CancerSEEK Nickolas Papadopoulos. Opinię tę podziela także
współautor Bert Vogelstein, mówiąc: „jeśli chcemy robić postępy w rozpoznaniu
raka we wczesnym stadium, musimy zacząć być realistami”.
Obecnie trwa
kolejna faza badań nad testem CancerSEEK. Uniwersytet Johns-Hopkin wspólnie z
Geisinger Health System z Pensylwanii rozpoczął przy użyciu tego testu badanie
50 tys. kobiety w wieku od 65 do 75 lat, które nigdy nie miały chorób
nowotworowych. Kwestią otwartą jest, czy test zdoła w ciągu pięciu lat
wysortować takie pacjentki, które mają raka, ale wcześniej o tym nie wiedziały.
Gdyby się to udało, byłoby to w przypadku testu CancerSEEK nie tylko wielkim
sukcesem, ale także szansą na szerokie zastosowanie w praktyce.
Choroby wykryjemy na podstawie
pojedynczych molekuł w osoczu
Zespół
naukowców z Imperial College London opracował nowy sposób diagnozowania niektórych odmian
raka i zaburzeń neurologicznych.
Jedną z
najważniejszych kwestii w przypadku leczenia chorób nowotworowych jest ich
wczesne odkrycie. W zasadzie im szybciej wykryjemy u kogoś obecność komórek
rakowych, tym większe szanse ma on na przeżycie. Czwórka naukowców z
brytyjskiej uczelni zgłosiła właśnie wniosek patentowy na metodę, którą można
podsumować następująco: już szybciej się nie da.
Biomarkery, aptamery i nanopory.
Metodę
ciężko opisać jako rewolucyjną. Korzysta ona bowiem z rozwiązań rozwijanych już
od jakiegoś czasu. Samo ich połączenie jest jednak bardzo nowatorskie.
Na czym
polega nowy sposób diagnozy? Od badanego pacjenta pobierana jest próbka
plazmy. A właściwie próbka krwi, z której, podczas procesu wirowania,
wydzielane jest osocze (czyli plazma). Rolą osocza w naszym organizmie jest
transport składników niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania naszych
komórek. Oprócz tego w osoczu możemy znaleźć również produkty przemiany materii
komórek. I właśnie tu leży pies pogrzebany – stosując odpowiednią metodę w
osoczu możemy wykryć ślady wskazujące na istnienie komórek nowotworowych w
naszym organizmie.
Ok, osocze
już mamy. Pora na przeprowadzenie testu. Żeby odkryć pierwsze oznaki problemów
w naszym organizmie, trzeba oznaczyć je w taki sposób, by można było wykryć je
podczas badania. Tu z pomocą angielskich naukowców przyszły tzw. aptamery,
czyli syntetyczne molekuły DNA, które wiążą się z określonymi proteinami – tzw.
biomarkerami.
Testując tę metodę, zespół
prowadzony przez Alexa Ivanova i Jasmine Sze wyszukał alfa-trombinę.
Alfa trombina to proteaza serynowa której podwyższony poziom w osoczu oznacza,
że badany pacjent może cierpieć na trombozę (zakrzepicę żylną).
Po
przygotowaniu odpowiedniego aptameru, który łączył się z alfa-trombiną,
naukowcy przepuścili zmodyfikowaną próbkę osocza przez nanometrową szczelinę
nazywaną detektorem nanoporowym. Żeby to lepiej zrozumieć, wyobraźcie sobie
przejście graniczne. Człowiek chcący przekroczyć granicę danego państwa musi
wylegitymować się stosownym dokumentem.
Mniej więcej
to samo dzieje się podczas przepuszczenia plazmy przez nanodetektor. Cząsteczki
znajdujące się w osoczu, przechodzą przez niego po kolei, co w połączeniu ze
zmianami napięcia (nanoszczelina podłączona jest do prądu) pozwoliło naukowcom
na ich drobiazgowe rozróżnienie.
To prawdopodobnie najszybsza i najdokładniejsza metoda
diagnozy, jaką kiedykolwiek opracowano.
Znadniem
Ivanova i Sze, pojedyncza próbka osocza może zostać zbadana pod kątem
występowania aż 5 różnych biomarkerów. Pozostaje jeszcze kwestia opracowania
odpowiednich aptamerów i ustalenia, których konkretnie schorzeń będziemy
poszukiwać wykorzystując tę metodę.
Pamiętajmy
bowiem, że skuteczność jej działania zależy od tego, czy biomarkery wskazujące
na występowanie np. choroby nowotworowej w organizmie badanego pacjenta muszą
być obecne w jego osoczu.
– Wykrywanie
pojedynczych molekuł danych biomarkerów to sposób na wczesną diagnozę o
najwyższej czułości. Udowodniliśmy, że tego typu pomiary są możliwe na
prawdziwych próbkach ludzkiego osocza – mówi Ivanov.
Naukowcy są
w trakcie rejestracji wniosku patentowego swojej metody i zastanawiają się nad
możliwościami jej komercyjnego zastosowania. Na pewno będą musieli stworzyć
listę chorób, które da się wykrywać w ten sposób oraz opracować konkretne aptamery
dla każdej z nich. Ich metoda pozwala na wykrywanie pierwszych oznak choroby na
poziomie molekularnym, co samo w sobie jest imponującym osiągnięciem.
Wyobraźcie sobie przyszłość, w której każdy człowiek będzie mógł wyposażyć swój organizm w stado nano-robotów korzystających z tej metody do poszukiwania najmniejszych oznak zagrażających nam dolegliwości.
Depilacja włosów w nosie może być bardzo groźna dla zdrowia. Laryngolog wyjaśnia dlaczego
Gabinety
kosmetyczne oferują różne zabiegi upiększające. Czy jednak wszystkie z nich są
niezbędne i przede wszystkim - bezpieczne? Postanowiliśmy bliżej przyjrzeć się
zabiegowi woskowania wnętrza nosa.
Erich Voigt,
laryngolog z New York University, ostrzega, że usuwając włosy z nosa, ryzykuje
się nawet utratę zdrowia. Włosy te wyłapują większe cząsteczki zanieczyszczeń
po to, żeby nie przedostawały się one do płuc. Działają zatem jak filtr,
chroniący przed infekcjami. Ponadto, podczas depilacji zostaje naruszona
struktura mieszków włosowych, w wyniku czego bakterie łatwiej przenikają przez
nie do organizmu. Jak po każdej depilacji, także i po tej, można spodziewać się
także wrastających włosków. W miejscu, w którym włosek nie mógł przebić się
przez skórę, może pojawić się ropa, a w efekcie - stan zapalny, który będzie
trudny do wyleczenia ze względu na ograniczoną możliwość dostępu do
zakażonego obszaru.
"Trójkąt śmierci"
Voight
tłumaczy, że w takich sytuacjach może pojawić się ropień mózgu, może dojść też
do zapalenia opon mózgowych. Skąd tak poważne konsekwencje zwykłej depilacji?
Obszar od nasady nosa po kąciki ust to tzw. w medycynie "trójkąt śmierci".
Posiada on specyficzne unaczynienie żylne - wiele żył łączy się ze sobą, więc
wszelkie infekcje rozprzestrzeniają się w tych okolicach bardzo szybko i prostą
drogą trafiają do mózgu, ponieważ wszystkie te żyły prowadzą właśnie do jamy
czaszki.
Oprócz tego,
że depilacja nosa jest nieprzyjemnym zabiegiem, nie jest ona też, jak się
okazuje, zbytnio bezpieczna. W sytuacji, gdy uważasz, że włoski wyglądają
nieestetycznie, możesz spróbować lekko je przyciąć, jednak tylko te, które
wystają z nosa. Nigdy nie próbuj przycinać włosków w środku, bo to także może
skończyć się niebezpiecznymi uszkodzeniami delikatnego obszaru.
Ciemna plamka na paznokciu objawem poważnej choroby. "Wczesna diagnoza może uratować życie"
Ciemne plamy
na paznokciu zwykle są efektem mechanicznych uszkodzeń albo działania środków
chemicznych. Te o podłużnym kształcie koniecznie trzeba jednak pokazać
lekarzowi - to może być czerniak.
Zdrowe
paznokcie są zaróżowione i błyszczące. Na zmianę ich zabarwienia czy osłabienie
wpływa wiele czynników - od niewłaściwej pielęgnacji, przez niedobory witamin w
organizmie po poważne choroby.
Jedną z nich
jest czerniak podpaznokciowy. To rzadki nowotwór, który trudno rozpoznać -
paradoksalnie, bo rzuca się w oczy. Wygląda jak ciemna, podłużna plama, która
często przybiera kształt wąskiego paska i zwykle pojawia się tylko na jednym
paznokciu.
Z czasem
plama może zwiększać swoją powierzchnię i pojawić się nawet na skórze wokół
paznokcia. Bywa, że towarzyszy jej niewielkie krwawienie. Ten rodzaj raka skóry rozwija się w łożysku paznokcia i
najczęściej jest efektem wcześniejszego urazu, a nie nadmiernej ekspozycji na
słońce.
Większe
prawdopodobieństwo jego pojawienia się występuje u ludzi w średnim i starszym
wieku, zwłaszcza u osób o
ciemnej karnacji i czarnych.
Nieleczony
czerniak podpaznokciowy jest - tak, jak inne nowotwory - bardzo niebezpieczny,
bo grozi przerzutami. Jego szybkie rozpoznanie jest więc kluczowe, zwłaszcza,
że "leczy się" go wycinając go albo amputując cały palec.
"Nie chciałam jej straszyć, ale to rak"
Trudność w
jego rozpoznaniu polega na tym, że większość ludzi nie wie, że czerniak może występować również w takiej
formie i bagatelizuje jego objawy. Tak, jak anonimowa kobieta, która trafiła do
salonu piękności Jean Skinner i dzięki spostrzegawczości manicurzystki
dowiedziała się, że choruje na nowotwór.
Całą
sytuację Jean opisała na Facebooku. Jak wspomina, klientka zwierzyła się jej,
że w innych salonach "diagnozowano" przebarwienie na jej paznokciu
różnie - jako znamię, sygnał o niedoborze wapnia, a nawet dziedziczną zmianę.
Skinner
wiedziała jednak od początku, z czym ma do czynienia. Nie chcąc straszyć
klientki, nie zdradziła jej swoich podejrzeń, tylko przekonała ją do tego, by
pokazała paznokieć dermatologowi. Okazało się, że to agresywna forma czerniaka,
która zdążyła już zaatakować również jej węzły chłonne. Kobietę czeka teraz
długie leczenie, a jej rokowania "nie są dobre".
Dla Jean ta
historia to przestroga, którą upubliczniła, żeby uświadomić o zagrożeniu jak
najwięcej osób. "Proszę, zwracajcie uwagę na nietypowy wygląd swoich
paznokci! Zwykle zmiany na nich są niegroźne, ale czasem świadczą o bardzo
poważnej chorobie. A wczesna diagnoza może uratować życie", przypomina.
Zobacz też:
Pokazuje, jak zmieniała
się twarz podczas walki z czerniakiem. Zaczęło się od złej diagnozy
Fryzjerka pomogła wykryć raka prezenterce telewizyjnej. Wystarczył rzut oka na jej głowę [WIDEO]
Choroby objawiające się nadpotliwością
Prawie zima,
a ciebie pot zalewa? To normalne, że się pocimy. Zarazem: co za dużo, to
niezdrowo. Dosłownie: problem z tarczycą, nerkami, cukrzyca, a nawet choroba
nowotworowa, to tylko niektóre przyczyny nadpotliwości. Bez rozmowy z lekarzem
i diagnostyki - ani rusz.
Nadpotliwość,
która nie jest spowodowana innym schorzeniem, uwarunkowana genetycznie
("taka uroda") sama w sobie jest problemem, głównie społecznym, który
może doprowadzić nawet do depresji. Trudno bowiem nabrać dystansu do tego, że
bez wyraźnej przyczyny pot nas dosłownie zalewa. Jest wiele sposobów, by sobie
z nią skutecznie radzić (czytaj więcej na ten temat). Bywa jednak, że
"nadprodukcja" potu to tylko objaw innego kłopotu. Bez usunięcia
głównej przyczyny się nie rozwiąże, a ta może być poważna.
Zazwyczaj
wtórna nadpotliwość nie jest jedynym objawem tej choroby głównej, która ją
wywołała. Po innych symptomach można wstępnie namierzyć winowajcę. Rozpoznanie
jednak zostaw lekarzowi. Nie ma sensu, byś dramatyzował lub bagatelizował
problem prawdziwy. Te same objawy mogą towarzyszyć różnym kłopotom.
Nadpotliwość,
gdy cukier spada
Obfity
"zimny" pot, drżenie rąk, blada twarz, serce w galopie, niepokój,
czasem zasłabnięcie nawet... Znasz to uczucie? Zdarza się nieraz tym, którzy
wychodzą z domu bez śniadania. To objawy spadku poziomu cukru we krwi. Każdemu
może się zdarzyć, chociaż najczęściej dopada diabetyków. Nadpotliwość, ale i
przewlekłe zmęczenie, nasilone pragnienie, zwiększone oddawanie moczu, bywa
objawem cukrzycy. Także, gdy pot czuć acetonem. Nawet osoby zdrowe powinny
jednak kontrolować poziom cukru we krwi przynajmniej raz w roku, bo cukrzyca
niejednokrotnie rozwija się po cichu, bezobjawowo.
Uwaga!
Objawy, jak przy hipoglikemii (nagłym spadku cukru), bez wyraźnej przyczyny,
osłabienie, napady głodu, drżenie mięśni, nerwowość, występują także przy
nowotworach trzustki.
Kaszel
męczy...
Zlewne poty
u osoby przeziębionej, z grypą czy anginą, to norma. W ten sposób organizm
walczy z infekcją: wymusza produkcję białych krwinek, usuwa toksyny, reguluje
temperaturę. Kiedy jednak po kilku dniach nie widzisz wyraźnej poprawy, sprawa
wymaga wyjaśnienia. Przewlekły kaszel, powracające gorączki, a nawet stan
podgorączkowy, utrata wagi, osłabienie i pocenie, szczególnie nocne, nie musi,
niestety, oznaczać, że "wychodzisz z infekcji". Tak objawia się
gruźlica, a nawet rak płuc. Ta pierwsza choroba wcale nie odeszła do lamusa, a
szczepienie w dzieciństwie nie daje ci pewności, że nie jesteś chory ( więcej
na ten temat), przy drugiej nie musisz nawet we wczesnym stadium kaszleć. Nocne
poty to objaw co najmniej kilku chorób nowotworowych. Jeśli towarzyszy im
powiększenie węzłów chłonnych, nie można wykluczyć białaczki, chłoniaka czy
ziarnicy. Oczywiście, nie panikuj i nie stawiaj samodzielnie diagnozy. Zwykle
podstawowe badania pozwalają wykluczyć zagrożenie. Wystarczy odwiedzić
internistę i je zrobić.
Alergicy i
astmatycy czasem miewają zlewne poty połączone z dusznością, świszczącym
oddechem, napadowym kaszlem. Jednorazowy atak to już wskazanie do leczenia u
specjalisty alergologa, bądź pulmonologa. Najczęściej przyjmowanie leków
doraźnych w trakcie ataku nie wystarcza. Potrzebne są środki, które pomogą
uniknąć kolejnych napadów.
Pot zalewa,
a serce nie sługa
Problemy z
tarczycą objawiają się na wiele sposobów, także nadpotliwością. Nadmiar potu,
nieuzasadnione zmęczenie, uderzenia gorąca, drżenie mięśni, utrata wagi pomimo
wzmożonego apetytu - to może być nadczynność tarczycy. Ta choroba wyniszcza
organizm, prowadzi do poważnych powikłań, w tym kardiologicznych. Trzeba
skontrolować hormony tarczycy i w razie nieprawidłowości rozpocząć leczenie u
endokrynologa, do którego kieruje lekarz pierwszego kontaktu.
Zlewne,
zimne poty, które pojawiają się wraz z bólem w klatce piersiowej,
niejednokrotnie promieniującym do ręki, barków lub szczęki, a także uczuciem
niepokoju i zaburzeń rytmu serca (przyspieszone bicie, nierówne) - to może być
zawał. Trzeba wezwać pogotowie. Uwaga! Zawał u kobiet objawia się nieco
inaczej, bólu w klatce piersiowej może nie być wcale.
Pocenie a
zaburzone oczyszczanie
Skoro pot
służy usuwaniu szkodliwych produktów przemiany materii, można mniemać, iż
nieprawidłowa praca narządów za to odpowiedzialnych, bywa przyczyną
nadpotliwości. Rzeczywiście: za dużo potu czasem pojawia się u osób z chorobami
nerek czy wątroby. Przy niewydolności nerek niejednokrotnie ciało czuć moczem,
mimo dbania o higienę, ale to jeszcze nie jest podstawa do podejrzewania
najgorszego. Przy nadpotliwości wskazane jest wykonanie pakietu badań
podstawowych, wykluczających czynniki zapalne i czynnościowe, ale najczęściej
nie wykrywa się niczego konkretnego. Robi się to dla pewności. Zwykle
nadpotliwość jest problemem samym w sobie.
Byłoby
nadużyciem podejrzewanie u siebie takich schorzeń, jak choroba Parkinsona czy
akromegalia , tylko dlatego, że towarzyszy im wzmożone pocenie. Inne objawy (w
pierwszym przypadku: drżenia czy sztywność mięśni, zwolnione ruchy, w drugim:
wydłużenie stóp, żuchwy, łuków brwiowych, pogrubienie palców, zmiana głosu) są
zdecydowanie kluczowe.
Niby nie
choroba, ale...
Krótkotrwałe
zlewne poty, niejednokrotnie połączone z "uderzeniami" gorąca i
zaczerwienieniem twarzy, które zdarzają się kobietom po 45. roku życia, to
objawy menopauzy. Są jak najbardziej naturalne, fizjologiczne, ale to jeszcze
nie oznacza, że musisz to pokornie znosić i stawiać na przeczekanie.
Niejednokrotnie
osoba, która nadmiernie się poci, zna przyczynę, ale ją bagatelizuje. Tak bywa
z otyłością i nerwicą, nadmiernym stresem. Warto pamiętać, że otyłość to
choroba, która zabija i nadpotliwość to tylko jeden z wielu motywów do redukcji
masy ciała, najlepiej z pomocą lekarza bariatry. Przewlekły stres także bywa
groźny dla zdrowia i życia, a nerwica tylko potocznie to "błaha
dolegliwość". Porozmawiaj o nadpotliwości i ewentualnych innych objawach z
lekarzem pierwszego kontaktu. Powinien zlecić odpowiednie badania, doradzić,
jak się uporać z dolegliwościami, ewentualnie pokierować dalej. To istotne nie
tylko dla komfortu życia.
Zagadka nieśmiertelności
Naukowcy są coraz bliżej stworzenia leku na długowieczność.
Rewolucyjne może się okazać odkrycie tajemniczej
substancji z Wyspy Wielkanocnej – rapamycyny.
Badania prowadzone na myszach pokazały, że substancja ta jest w
stanie przedłużyć życie gryzoni o 30 proc. Teraz naukowcy z Seattle testują lek
na grupie 20 psów, a wyniki zapowiadają się obiecująco. Jeśli działanie
rapamycyny zostanie potwierdzone, być może w przyszłości będzie testowana na
ludziach.
Naukowcy spodziewają się,
że dzięki rapamycynie nasze życie mogłoby się wydłużyć o 10 lat.
Najpierw jednak badacze musieliby wyeliminować poważne skutki
uboczne związane z przyjmowaniem tej substancji – rapamycyna znacząco obniża
odporność organizmu.
Rewolucyjny implant
Bioimplant opracowany przez
zespół naukowców z Wydziału Inżynierii Materiałowej Politechniki Warszawskiej
może wkrótce zrewolucjonizować rynek usług medycznych
Zespół naukowców z Politechniki Warszawskiej,
pod przewodnictwem prof.Wojciecha Święszkowskiego, opracował metodę wytwarzania
implantów służących do regeneracji tkanki kostnej. Z zaawansowanych,
biodegradowalnych materiałów, przy użyciu drukarki 3D powstaje implant, którego
kształt jest
opracowywany
na podstawie obrazów tomografi i komputerowej
pacjenta.
Dzięki
temu jest on idealnie dopasowany do indywidualnych potrzeb i doskonale wypełnia
ubytek kości. Wszczepiony bioimplant stanowi rodzaj rusztowania, umożliwia regenerację
tkanki kostnej, a sam ulega powolnemu rozpadowi i zanika, gdy kość jest w pełni
ukształtowana. Pomysłodawcy powołali spółkę MaterialsCare, która zajmuje się komercjalizacją
bioimplantu, i przygotowują się do rozpoczęcia badań klinicznych.